czwartek, 29 stycznia 2009

Eś O Eś

Nawał pracy i sesja to nie jest dobre połączenie jeśli idzie o analizy. Ale Mori znalazła wolną chwilę i zajęła się tym. Dzisiaj Warcraft.



W ciemnej , kamiennej , prawie idealnie okrągłej grocie odziany w czarne szaty , smoczy mag przegląda swe widzące kryształy.
[ Miały oczka. ]

Przeglądał całe Azeroth szukając swego największego wroga. Niszczyciela. Tego ,
[ którego imienia nie wolno wymawiać? ]
((Którego imienia zapomniał ale na pewno sobie przypomni jak tylko tego gościa jeszcze raz zobaczy.))

Wszystkie smoki są naznaczone bliznami Nethalriona.
[ Autor spisywał imię z katakany? ]

Mimo , że najwięcej z nich nosi błękitne stado Malygosa ,
[ Gęsi za wodą, kaczki za wodą… ]

Jego wzrok sięgał już wszędzie.
[ Nawet w teczki IPN. ]

Wszędzie oprócz Undercity...
[ Mają firewalla. ]
((Poustawiali lustra naokoło i on się może co najwyżej przejrzeć.))

Jego wzrok blokowały prastare czary. Starsze nawet od niego , starsze od języka smoków.
[ Starsze niż najstarsi Indianie! ]
((Panteon odmawia komentarza.))

Tylko Oni mają taką potężna magię. Tylko
Oni...
[ Oooonimaru-sama! ]

- To niemożliwe ! - Wrzasnął nagle a z sklepienia posypały się kamienie.- Oni powrócili ! Ale kogo mamią teraz ?
[ Wszyscy mamią Mambę! ]

- Kto padł ofiarą Starych Bogów ?
[ Tom Cruise? ]
((Ftaghn.))

Wielki , kamienny zamek otoczony śmiercią. Królestwo Opuszczonych.
[ Em… Ftaghn? ]
((Chyba powinnam czytać więcej, zanim coś napiszę...))

Pewnej pochmurnej nocy w Undercity w komnacie Mrocznej Pani.
- Pani. Przybył posłaniec.
- Dobrze , zatem wpuście go.
[ Na pewno? A może postoi jeszcze trochę w holu? ]

Sylvanass w milczeniu wstała z tronu , podeszła do wyglądającego na starego , wręcz umierającego i pozbawionego oczu starca.
[ John McCain!? ]
((COBRAAAA!!!))

Wzięła tabliczkę i z ekscytacją w oczach poczęła ją oglądać - badać wzrokiem.
[ Mori przeczytała to i poczęła roflować – smiać się w chaotyczny, niekontrolowany sposób, turlając się na ziemi. ]

- Czy to rzeczywiście to ? - Rzekła z nutką zawiedzenia w głosie.
[ Oczywiście, prosto z Biedronki. ]

- Owszem Pani. Tablica Markiri. Tablica dzięki , której Kal'dorei wzywali istoty z planu żywiołów.
[ Idę z kanonem na kawę. ]
((Ta druga to harakiri. Dla analizatorek.))

- Więc możemy zaczynać - Rzekła nie kierując to do nikogo.
[ Taaak, Pinky! Nareszcie! ]

Siadając na tronie
[ Jakim tronie? ]

machnęła ręką na sygnał , że posłaniec może odejść. Tak też zrobił. Kłaniając się chwycił swój kij i wyszedł z komnaty wiążąc na oczodołach czarną chustę.
[ Machnęła dość głośno, żeby się skapnął. Ewentualnie strażnik go szturchnął. ]

Oni..Chcą powrócić !..Musisz..Musisz ich powstrzymać ! Inaczej całe Azeroth czeka zagłada. Historia...Powtarza się...Oni...oni wodzą teraz Sylvanass jak niegdyś Netlahriona. Musisz...Musisz działać..
[ Pozwólcie, że przypomnę… terror, zagłada, zniszczenie. ]
((A ten co, Shrapnel? Słowa powtarza?))

Tej nocy młoda kapłanka nie zaznała snu. Jej umysł przepełniały wizję świata...Świata skąpanego w pierwotnych chaosie. W niszczycielskiej harmonii destrukcyjnych żywiołów. Oraz głosy..Głosy mówiące o niebezpieczeństwie. Mówiące o tej destrukcji i szaleństwie. Nowym świecie.
[ Jednym słowem, nie była już w Kansas. ]

W jego oczach widać było płomienie - harmonijnie tańczące języki ognia.
[ KURWIKI! ]
((Stare, ale ciągle dobre.))

Gdy pierwsze promienie słońca wpadły przez okno , wstała próbując ogarnąć chaos powstały w swoim umyśle oraz pokoju.
[ To co ona robiła przez sen? ]

W jej głowie wciąż brzmiały głosy z zeszłej nocy. Nie wiedziała co miała zrobić. Czy to co widziała mogło być tylko senną marą ? Czy być może chytrym zaklęciem jakiegoś dowcipnisia ?
[ „Ty stary, choć skocimy jakąś nowicjuszkę!” „Jasne, tylko jak?” „A podeślemy jej koszmara!” Ma sens? No właśnie. ]

Tego nie wiedziała. Wiedziała , że jedyne co może zrobić to powiedzieć komuś o swojej wizji , lub koszmarze.
[ „Psze księdza, śniło mi się…” „Dwie zdrowaśki, następny.” ]

Po uprzednim ubraniu się kapłańskie szaty składające się z kremowej tuniki z białymi , podłużnymi pasami po bokach oraz tego samego koloru spódnicy aż do stóp z czarnym , wykonanym z skóry lynxa paskiem oraz dwoma podłużnymi paskami czarnej szaty o cal krótszych od spódnicy , rozpoczęła układać włosy w tak zwany "koński ogon".
[ Że słownika nie dali to rozumiem, ale nawet googla nie zapytać, czy lynx to przypadkiem nie RYŚ? ]
((Zaraz Yamaneko...))

Po czym wyszła z domu i skierowała się do akademii.
[ Autentycznie zaloguję mojego elfa i przejdę się po tym mieście, bo jak Cthulhu kocham, nie ma tam akademii! ]

Idąc czuła na sobie czyiś wzrok. Czuła , że ktoś za nią podąża. Dobrze wiedziała kto to.
- Dzień dobry mój drogi cieniu - Rzekła z nutką sarkazmu w stronę drzewa nieopodal niej.
[ … *pierdut* Mori właśnie spadła z krzesła. ]
((Drzewo nie chciało z nią rozmawiać, jako że czekało na Rincewinda.))

- Widzę , że humor się cię dziś nie opuszcza , co Nirneth ?
- Jak , że by miał mnie opuścić widząc taki wspaniały pokaz kamuflażu , Japp.
[ Japp capp capp, Je-fa-fa? ]
((Parili parilalla...))

W tym momencie nadszedł kolejny elf. Był to wysoki , potężnej postury ubrany w pomarańczową , płytową zbroję paladyn.
[ Ja wiem, że niektóre projekty zbroi wg. Blizzarda są wręcz śmieszne, ale pomarańczowej płytówki to żem nie widziała. ]

Wtedy Japp wyraźnie zniesmaczony odpowiedział : - Trening , trening i jeszcze raz trening. Czy ty świata nie widzisz po za tym ?
[ Zwątpienie wyczuwam w tobie, młody padawanie… ]

Zezłoszczony Japp zmierzył paladyna wzrokiem i odrzekł gorzko : - Uważaj byś się nie przeliczył z słowami...Te sztylety potrafią wiele...
[ Są na pilota. ]
((To te z Naxxramas?))

- Odłóżcie te wasze walki kogutów na kiedy indziej , musimy już iść na zajęcia.
[ *wywiesza tabliczkę zapisaną ciężkim gotykiem* KU-KURY-KU-KU ]

Tym czasem , gdzieś na równinach Mulgore
[ Zmiany lokacji jak w M jak Miłość. ]


Tym czasem druid usadowił się na trawię i zaczął się uspokajać , wyciszać - wkraczać w Szmaragdowy Sen. Gdy już znalazł się w królestwie Tej , Która Śni zaczął szukać tego , co zaniepokoiło ptaki na niebie.
[ Po czym, jak każdy początkujący druid, zgubił się tam i koniec opowiadania. … No co? Pomarzyć nie można? ]

Czuł , że i w Śnie Plaga zasiała śmierć i czuć było odór zgnilizny.

Nad zniszczoną stolicą było czuć zawirowania magii. Opuszczeni znów coś czarowali.
[ Oj tam, tylko przywołują Cthulu a ten zaraz, że czarują. ]
((To nie była Plaga. Ale co ja się z blogiem kłócę...))

Zagłębił się niżej i głębiej w Undercity.
[ Z impetem. ]
((Z łopatą przez piwnicę.))

agle przestrzeń wokół niego zafalowała i zaciemniała. Usłyszał tylko jedno słowo - Precz , po czym został wyrzucony do swojego ciała. Byłby upadł na ziemię gdyby nie Trolli wojownik.
[ Którego rozpłaszczył swoim wielkim taurenim cielskiem. ]

W tej chwili Kevalo z złością w oczach zgniótł na proch kamień , którym wcześniej ostrzył topór i obnażając kły.
[ Ostrzył go na piłę chyba. ]

- Tak , wiem , że ich nie znosisz. Teraz planują coś co może zagrozić Kalimdorowi..
[ Jak każdej nocy, Pinky. ]

Następnego dnia w Dzielnicy Wojny
[ Ulubione miejsce niejakedo Dabelju. ]
((A leją zasłużonych.))

- Potrzeba Ci jeszcze czegoś , lordzie ? - Pytał się sługa wysokiego kapłana.
- Mam już wszystko , czego mi potrzeba. Możesz odejść. - Odpowiedział długowłosy Opuszczony ściągając swe purpurowe szaty. Po czym machnął ręką i sługa odszedł.
[ Kapłan nareszcie mógł się w spokoju wykąpać! ]

Starzec począł ubierać swe ceremonialne szaty. Szaty najwyższego kapłana Undercity.
Składały się na nie Szata ,
[ … Jaja se robi? ]

Materiał z którego były one stworzone nie był zwykłym płótnem.
[ Były płótnem na SZATY. ]

Był a to szata nasączona pierwotnym cieniem.
[ Cień łupał kamieniem o kamień, radośnie nucąc „unga”. ]

Wyglądałyby były zrobione z kamienia. Marmurowa szarość współgrała z runami w gammie kolorów od niebieskiego do purpurowego.
[ Minusem było to, że kapłan nie widział, gdzie się kończy. ]
((Gamma chichotała, bo przenikała dalej, niż alfa i beta.))

Zdawała się przyciągać cienie. Gdy tylko skończył , ktoś zapukał do jego drzwi.
[ Zapewne jakiś cień. ]

- Witaj , lordzie De'mon.
[ Dzień dobry, Cruello. ]

Przynoszę wieści z frontu.
[ Dalmatyńczyki zbierają siły na granicy. ]

- Po nie-żyjemy i zobaczymy.
[ … A ha ha ha ha ha. ]

Olivier usiadł przy trójkątnym stole
[ Kiedyś był okrągły, ale usiadło na nim trzech Taurenów. ]
((Teraz stół ma klapki po bokach.))

Po chwili przerwał.
- Dlaczego przerwałeś ? - Zapytał się De'mon.
[ Bo mi ałtorka kazała przerwać. ]

Ostatnie doniesienia raportują
[ … Strona bierna to chyba inaczej działa. ]
((Ostatnie raporty donoszą, że chyba tak.))

Olivier nie chcąc zachodzić głębiej w ten temat , skrzyżował ręce na klatce piersiowej na znak szacunku i pożegnania. Po czym znikł w białym dymie.
De'mon nie dziwiąc się temu rozpoczął przygotowania. Przygotowania do podróży.

Późnego popołudnia w bibliotece w Sivermoon.
- ...Pamiętajcie młodzi kapłani , Światło jest również wielką bronią...- Ciągnął nauczyciel , gdy nagle w oczach Nirneth pociemniało. Widok biblioteki zasłoniła jej ta sama posta co ubiegłej nocy. Stanął przed nią w całym swoim majestacie i rzekł :
- Witaj młoda kapłanko.
[ OCHRONA! Wyprowadzić tego idiotę z sali wykładowej! ]

Aura , która od niego biła sprawia , że zdawał się być kimś , lub czymś niewiarygodnej potędze , sprawiała , ze młoda kapłanka z trudem zbierała myśli.
[ Niech ktoś napisze „Leksykon Cosiów, Aur i Przeczuć”, bo ja się gubię. ]

- Skąd mnie znasz ? - Odpowiedziała po chwili
[ Z Naszej Klasy. ]

- Muszę o tym komuś opowiedzieć - pomyślała - ale komu ? Kto w to uwierzy.......
[ Biorąc pod uwagę, że ok. 90% dowódców i władców Azeroth miewa wizje co najmniej raz do roku, to chyba każdy. ]

Pośród pięknych , wiecznie jesiennych lasów Eversong Woods ciągnie się czarna blizna. Jest to Dead Scare.
[ Kro straszy biedną bliznę? ]
((Mogło być od razu Scarce. Jak dodawać litery, to na całego.))

Droga jaką przeszła Plaga kierując się do Silvermoon. Wyryła ona blizny nie tylko w elfach , ale i ziemi....Splugawiła na zawsze. W tymże przeklętym miejscu żyją , czy raczej nie żyją polegli wojownicy elficcy oraz żołnierze plagi.
[ A po bokach życie toczy się dalej. Nie, na serio. ]
((Plaga wyryła blizny na elfach! Co oni, bydło znakowali?))</span>

Przeklęci na wieczność , szukają jedynie okazji by zabijać....lub zostać zniszczonym.
Zniszczonym przez specjalizujących się w magi światła paladynach.
[ Zniszczonych przez te wszystkie cholerne powtórzenia w tym opowiadaniu! ]
((Oj, się Uther z Faolem w grobach przewracają...))

Są oni świętym ostrzem Światła i jedyną bronią w walce z nieumarłymi.
[ Jak dla mnie to solidny młot, miecz, czy dynamit też działają. ]
((Święte Ostrze Światła. ŚOŚ.))

W tym momencie samotny , potężnej postury , długowłosy o świetlanych włosach paladyn
[ Świeci się jak choinka. I firanki. I dywan… ]

przemierza te nawiedzone ziemie by oswobodzić poległych od ich klątwy.
[ Za pomocą obróbki termicznej. ]

W jednej ręce trzymał duży , mosiężny młot bojowy promieniujący światłem spędzał już cały poranek na doskonaleniu swego dzieła.
[ Młot nie chciał powiedzieć, co to za dzieło. ]

Owym paladynem był Marecion - jeden z weteranów wojny z Plaga. Niegdyś zwykły kapłan w małym klasztorze w Silverblade a teraz pogromca nieumarłych.
[ Od pucybuta… ]
((... do Gary Stu.))

Fakt , że niegdyś był kapłanem uwidacznia się przy każdej walce. Po za magią pieczęci używanych przez paladynów znał również sztuki Świętego Błysku.
[ EXPLOIT! ]
((Bling bling!))

Niegdyś piękny las zamieszkany przez ulubione , elfickie zwierzęta – smocze jastrzębie , lynxy
[ „O, cześć Rysiek!” „I’m sorry, I do not speak Polish.” ]
((Yamaneko-sama!))


Tymczasem w Silvermoon :

Nirneth powoli szła marmurowymi korytarzami Akademii , ciągle powtarzając sobie w myślach słowa tajemniczej postaci.
[ I do believe in spooks, I do, I do believe in spooks! ]

Starała się doszukać choć śladu wskazówki , która pomogłaby jej odkryć tożsamość elfa o marmurowej twarzy.
[ A napis na cokole sprawdzała? ]

Jednak jedyne co odkrywa to , to , że sama nie poradzi sobie z intruzem.
[ Goa’uld! ]
((Zatłuc. Dwa za jednym zamachem.))

W porównaniu z nim , jej sztuk kontroli umysłu jest jedynie jarmarczną sztuczką , bo potrafiła jedynie rzucać owe zaklęcie z odległości paru metrów.
[ Kontrol umysłu, sztuk 1. ]

Natomiast on nie mógłby być w pobliżu. Raczej niemożliwym było , by ów elf wisiał w trakcie zając za oknem trzymając się marmurowego gzymsu.
[ Nie można się teleportować na teren Silvermoon? Myślałam, że azerocki Hogwart to Dalaran. ]
((Zaraz, jak? Wisiał w trakcie zając? W trakcie zająca chyba? Czy to zając wisiał?))

Również nie mógł to być żaden z adeptów , a już na pewno nie stary kapłan światła , który prowadził zajęcia z swego fachu , ponieważ brzydził się każdym przejawem magii mroku.
[ No ale żeby MRHOK nie umieć napisać… ]

Idąc korytarzem nawet przeskakiwał zaciemnione kąty…
[ … moment, rofluję. ]
((Musiało to zaiste komicznie wyglądać.))

Młoda , kruczowłosa kapłanka usiadła na jednej z kamiennych ław przy schodach czekając na koniec zajęć.
[ Nie ma to jak sesyjne stanie za wpisami… ]
((Morda, Mori, bo mnie coś trafi przez te wpisy.))

W pustych korytarzach zawsze było coś niepokojącego , a jednocześnie pociągającego.
[ Tentakle! ]
((An octopus if suction is your game... but the hedgehog can never be buggered at all!))

- Coś cię trapi ? – Zabrzmiał z niespodziewanie głos tuż za jej plecami.
- Och , Japp ! – Zakrzyczała zaskoczona Nirneth odwracając się w jego stronę jednocześnie przywołując na twarz uśmiech. – To chyba pierwszy raz , gdy udało ci się do mnie zakraść !
- Widzisz ? Jednak mój trening coś przynosi – Powiedział wyraźnie zadowolony z siebie , krótkowłosy elf.
[ Darmowe wizyty w kwaterze głównej straży miejskiej. ]

- Przepraszam , a co właściwie taki mały łotrzyk robi w Akademii ? – Odpowiedziała Nirneth sarkastycznie.
[ Kradnie tą długą, białą laskę mrozu- aaaa sorki, nie ta gra! ]

Wtedy zabrzmiał kolejny dzwon. Nirneth jak poparzona zerwała się z miejsca i pognała czym prędzej do lochów , gdzie już trwały kolejne zajęcia.
[ Rezurekcja, zajęcia praktyczne. ]

Kapłan Cienia , który prowadził zajęcia przeszył ją na wylot swoim jak igła ostrym wzrokiem, po czym skinął lekko głową w odpowiedzi na jej ciche przywitanie. Po chwili siedziała już przy kamiennej ławie.
[ Poprawka, zajęcia są z nekromancji. ]
((Snape...?))

Po kwadransie zajęć nauczyciel ogłosił ćwiczenia z sztuki kontroli umysłu. Adepci połączyli się w pary i dość nieudolnie starali się zmusić swojego partnera do wykonywania wyjątkowo głupiego tańca.
[ Trenują do Naxx. Idą na Heigana. ]
((Phi, taniec na Heiganie to nic. Trzeba było widzieć, jak się ludzie na Czterech Jeźdźcach gibają!))

Stali jednak na przeciwległych kontach komnaty , która zdawała się nigdy nie widzieć światła słonecznego i być wykutą z jednego , gigantycznego głazu.
[ Na ścianach było pełno graffiti. ]

Odległość jaka dzieliła młodych elfów sprawiała pewne trudności , jednak było widać rezultaty zaklęć w dość nietypowych ruchach młodych uczniów.
[ Znajoma kiedyś zmuszała orki do skakania do lawy. Mam ochotę zrobić z ałtorem to samo. ]


W tym momencie Nirneth stała z rozluźnionymi mięśniami , czekając na atak partnerki. Ta rozpoczęła inkantację , patrząc swej rywalce w oczy i uśmiechając się głupawo.
[ Yghy yhy yhy! NARF! ]
((Ty, któryś ciemniejszy niźli zmierzch, ty, któryś czerwieńszy niźli krew...))

Gdy wypowiedziała ostatni werset , ciemnowłosa kapłanka poczuła , że jej nogi zaczynają się poruszać niezależnie od jej woli a umysł pogrąża się w letargu.
[ Tyle kolorów… i jakie śliczne koniki… ]


Po chwili zatraciła się w owym letargu. Obraz komnaty zanikł , został ogarnięty przez czarny dym , a ona poczuła , że zapada się w kamiennej posadzce.
[ Habemus papam. Not. ]

Nie odczuwając czasu , ujrzała przed sobą przeraźliwie blade oblicze. Oblicze Nocnego Elfa z płonącymi oczyma…
[ Na co oczywiście nie była przygotowana. ]

Niedaleko Akademii w Silvermoon znajdywał się tak zwany „Zaułek Cieni”.
[ Vorlonom wstęp wzbroniony. ]

Była to cześć miasta zamieszkana głównie przez łowców , wojowników oraz łotrzyków. Znajdowała się tam również największa ilość karczm w całym mieście.
[ *loguje się i sprawcza mapę* sztuk jeden. ]

- Witaj podróżniku , czym cię mogę uraczyć w mojej skromnej gospodzie ? – Zapytała się gospodyni , gdy tylko wszedł do środka.
- Coś jasnego i najlepiej do ciemnego konta – wyszeptał Japp
- Czekają już na ciebie , pośpiesz się – odpowiedziała cicho gospodyni uśmiechając się serdecznie. – Dziś twój dzień , nie możesz się spóźnić.
[ Ślimaki wyruszyły już na żer. ]
((Znów będą dziury w liściach.))

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jeśli brakuje Wam 'opków' do analizy,mam małą perełkę-www.wioska-konocha.blog.onet.pl