poniedziałek, 20 października 2008

Kogel-mogel ekstremalne 1/2

Amano ma bardzo zły dzień. Amano się wyżywa. No i jest problem... ten tekst jest tak durny, że nie miałam serca wyrzucać zbyt wiele.
Choć, opowiem ci analizę, analiza będzie długa...

Wraz z dzisiejszą analizą ogłaszamy również, że do ekipy PjF dołączył rodzynek płci przeciwnej, czyli Deighar – elektryk, przodownik pracy, student. Wysoki do nieba i głupi jak trzeba. Powitajmy gromkimi oklaskami, bo chłop nieprzyzwyczajony.




((Zaczynamy analizę od dwóch opisów głównej postaci.))


Marii Spencer

Imiona: Marii,Jessica,Aiedail ( w języku elfów oznacza ono "Gwiazda Zaranna"
((Wpiszcie to w Wikipedii, wyskoczy wam morgenstern. Czyli nasza bohaterka jest bronią obuchową z kolcami.))

Nazwisko: Spencer
Nick: Nie ma.
Matka: Islanzadi ( królowa elfów)
((Islanzadi Żeco Janiemogę Niechmitoktośprzetłumaczy))
[Imię niczym transformacja Hot Roda – nigdy dwa razy tak samo nie wygląda. Co jak co, ale do wymyślania imion to Paolini się nie nadaje... ]

Ojciec:Vrael ( najpotężniejszy ze smoczych jeźdźców)
Rodzeństwo : siostra Arya i brat Peter ( Peter jest Spider-menem )
((Matka zdradziła ojca z ptasznikiem.))

Najlepsi kumple : Eragon,Jamie,Cris,Robin,Jack
((E...ra...gon.........))
[Zaczynam na to imię reagować jak na nazwę „Feel”...]

Najlepsze kumpele: Ceisha,Veronika,Celine,Isis
((Znaczy się bohaterka przyjaźni się z męskim Goa'uldem w żeńskim ciele.))

Chłopak ; Będzie na końcu opowiadania
Ukochane zwierzaki: Smok Flame,Kot Mitnight,Koń Blade i Feniks Scream
((Do tego wiewiórka Midnacht, osioł Scissors, żmij Icy i Star Scream.))
[I scream, you scream...]

Uzdolnienia: Jest najpotężniejszym obok ojca , smoczym jeźdźcem, włada magią,zna 97 języków ( ja znam tylko 1 )
((Holender, ja tylko trzy... Co ja mówię, sam Medivh zna tylko dziesięć...))
[Jest laryngologiem?]
Deigh: ...i tutaj nasuwa się pytanie jak rozumieć słowo 'zna'.

,jest nieśmiertelna , pięknie rysuje ,ślicznie śpiewa i gra na fortepianie,ma talent mieszania w głowach facetów
((... I właśnie.))
[Gorzej jak się obudzi...]
Deigh: A gotować umie?

Wygląd : Zielone oczy,brązowe długie włosy,troszkę spiczaste uszy,
groźny wyraz twarzy,szczupła sylwetka. Marii jest bardzo wysportowana więc skakanie po budynkach to dla niej nic ;)
((To niech się zgłosi do Fortu Boyard albo do roli sobowtóra Lary Croft.))
[Albo do Prince of Persia PlayBoy edition...]

Charakter: Miła,uprzejma,pomaga przyjaciołom w potrzebie,traktuje zwierzęta tak samo jak ludzi, na początku traktuje transformery jak wrogów ,ale później zyskują jej zaufanie,nienawidzi ludzi za to co jak niszczą siebie nawzajem i za ich wojny,dla swoich wrogów nie ma litości i zabija bez skrupułów,jednak wśród Autobotów poznaje prawdziwe wartości życia.
((„And now you know the plot!”))
[As in... ALL of it.]


Mari ( Shadow ) ((Femmebot))

Najlepsi kumple: Bumblebee,Jazz,Barricade,Hot Rod
((Audiotele: które imię nie pasuje?))

Wygląd : Zielone oczy ,trojkatna twarz,szczupła sylwetka,zwinna, jej oczy potrafią kłamać ;)
((I więcej nie musimy wiedzieć.))

Wygład w przemianie: Czerwone oczy,czarne pazury na dłoniach i stopach,długi giętki i masywny ogon,błoniaste skrzydła,rogi z tyłu głowy i tytanowy pancerz
((To w co ona się przepraszam zmienia? W Diablo? Czy Mr Lordi?))
[W Fel Reavera.]
Deigh: Bazyliszek I tell you!

Uzbrojenie:dwa małe karabinki na ramionach i spore działo w prawej ręce
Uzbrojenie w przemianie : Głowa - 2 świdrujące rogi i lasery w oczach
((Lazer eyez pew pew!))
Deigh: Znaczy się, te rogi się kręcą jak śmigiełka?

Ręce - Wyrzutnia rakiet i działa solarne
((Znaczy się na energię słoneczną?))
Deigh: I poznają dzieci nowe słowa..

Dłonie - pazury i kable,które łącząc sie z przeciwnikiem,rażą go prądem o mocy700v
((Pazury i kable. I wszystko wiadomo.))
[Transformacja w paralizator, ciekawe.]
Deigh: Zaraz, co? Ani żarówki na tym nie zaświeci... i jakiej mocy, ze niby w Voltach?

Tułów - 4 rakiety które wystrzelone razem dają moc bomby atomowej
((Że niby GDZIE ona je trzyma?! - Nie chcę już nawet przypominać, jak Sunstorm skończył z reaktorem nuklearnym w klacie...))
[A nie, transformacja w Czarnobyl!]

Nogi - Działa przeciw pancerne
((I szpilki.))
[Polowanie na czerwoną femmebotkę.]
Deigh: A gdzie betonowe słonie na kółkach?

Charakter : taki sam jako człowiek
((Taki sam jak ten, czyli żaden, biorąc pod uwagę brak opisu.))
[Jako i ja nie rozumiem...]

Ale mamo... - zaczęłam
Nie ! - warknęła Islandzadi. To moje ostatnie słowo.Wiesz że w tamtym świecie jest niebezpiecznie i...
I co z tego ?! - Mamo...ja władam magią,mam największego smoka na świecie i umiem walczyć właściwie wszystkim a jak poproszę Izir to nauczy mnie też strzelać z pistoletu...
((Mam nadzieję, że nauczy ją trzymać lufą w drugą stronę...))

Więc widzisz...co mi sie może tam stać...Jedynie jakiś pies mnie obsika i tyle.
Czy ty nie rozumiesz ?? !!!
Najwyraźniej nie - widziałam że Islanzadi była już naprawdę wściekła,
((... być może dlatego, że odnosiłam się do matki po imieniu...))

ale ja nie odpuszczę póki nie da mi tego zezwolenia na opuszczenie Alageasii i pojechania do Nowego Yorku
((Bo pociąg mam za godzinę.))
[Z peronu 9 ¾ ...]

Chodzi o pewne stworzenia zwane transformerami - Transformery...skąd ja je znam...chyba z...nie nie znam ich,ale sama nazwa mówi że będą niezłe
((Po mojemu transformatory są pieruńsko nudne, ale co ja wiem o elfach...))

Gigantyczne roboty które przybyły z Cybertonu...jedne chca zniszczyc świat a drugie chcą Uratowac...
((Tm))
[Soon, in theaters near you!]

"Wiedziałam...a o to 1 i najwiekszy powód dla którego muszę tam lecieć "
Suuuper !!! ...yyy ...to znaczy...Mamo...zrobimy tak...puścisz mnie do Nowego Yorku bez żadnych elfów czy jakichkolwiek stworów i ...
Że co???...chyba zwariowałaś i ...
Nie...nie zwariowałam - przerwałam jej - a w zamian...w zamian ...oddam wam jajo smoka - zrobiłam smutną minkę
((Przeterminowane, hie hie.))
[Miałam je sprzedać takiemu półolbrzymowi, ale co mi tam...]

Co?...Ale...zaraz zaraz...mówisz o jaju które ukradłas ze skarbca Galbatorixa ??? - Spytała z niedowierzaniem
Tak.... Te jajo
((Nawet nie wiem, co tu napisać...))
[Tamte też.]

No dobrze...porozmawiam z Vraelem i uzgodnimy czy powinnaś tam jechać - powiedzia zrezygnowana.Wiadomo że ojciec pozwilo mi na wszystko więc sprawa była załatwiona więc...JUPI!!!! ....jade no Nowego Yorku...ja cię krece...
((Wypraszam sobie!))
[Ja cię Sycyllę!]

Tato ??? - Znowu zrobiłam niewinna i dziecinna minę
((Jestem w ciąży z Unicronem.))

Tak? - Odpowiedział nie odwracając się
Musimy porozmawiać o ...
Twoim wyjeździe do Nowego Yorku ? - urwał
Tak i - ..skąd on o tym wiedział...kurcze...teraz nigdy nie pojade do N.Y.
Mari...nie zapominaj że jestem jeżdzcem
Wiem że nim jesteś...jeszcze o tym nie zapomniałam
((I nie zapominaj, że nie zapomniałam, że jesteś jeźdźcem, bo jesteś jeźdźcem, a ja o tym nie zapomniałam!))
[A tak w ogóle, to jesteś jeźdźcem! Miałam ci przypomnieć.]

Tak - powiedziałam - i sądze że sobie z nimi poradze a jak nie to skopie im tyłki i tyle
Moja córeczka - tata uścisnął mnie - ale pamiętaj żebyś nie kopała za mocno bo jeszcze im coś zrobisz
E tam...a co im sie może stać...w końcu to roboty
No właśnie...
Zaczęliśmy się śmiać ,ale wiedziałam że nie mogę tam siedzieć zbyt długo więc pożegnałam i się i poszłam do domku.
((*śmieje się histerycznie*))
[*przekręca dysk o 18,2 stopni, mając nadzieję, że złapie inny kanał*]

Dzień pożegnania minął bardzo mile.Zrobili mi wielką impre, dali z chyba milion prezentów i każdy mówił co mam tam robić.
((Zostać na wieki!))

"To twoje życie,rób co chcesz ale pamiętaj, że gdy będziesz piąć się na szczyt , nigdy nie zapominaj o tym kim jesteś i co robisz,a wtedy zdecydujesz,co dalej"
((I że jak będziesz za bardzo dumać, to nie zobaczysz krawędzi...))

Te słowa tak głeboko zakodowały się we mnie że nawet Bóg miałby trudności aby je z stamtąd wydostać.
((Zakodowały... a ja usunęłam z dysku kompilator C++!))

Pożegnałam się z wszystkimi,dałam im te jaja, wsiadłam na smoka i poleciałam w daleki świat.
((No bez jaj...))

Niebo było bezchmurne.Słońce przesyłało swoje życiodajne płomienie każdej istocie w Alageasii.Rzeka " Niedźwiedzi ząb" płynęła spokojnie przez lasy i Góry Beorskie.
((A rzeka zaczynała się przy Bobrzych Wodospadach.))
[Aaaa! To już wiem, czemu ona się nie boi! Ich broń nie ma na nią efektu!]
Deigh: „Życiodajne płomienie”?

Gdy szło się na piechotę drzewa stawały się wysokie jak drapacze chmur w Nowym Yorku ...nie no trochę przegięłam z ta wysokością ale i tak były wyższe niż większość drzew. Góry Beorskie były kilka razy większe niż Mount Everest ( teraz nie przegięłam).Rzeka była głeboka jak...po prostu bardzo głeboka,jednak z grzbietu lecącego smoka drzewa były jak zapałki a góry w niczym nie przypominały wielkich gór.Były raczej jak najzwyczajniejsze pagórki.Patrząc na to zabaczyłam Vardenów i Krasnoudów , które najwyraźniej zmierzały do jeziora.Nie dziwiłam im się.Upał był straszny, więc musieli uzupełnić zapasy wody.
((Opis przyrody godny Orzeszkowej.))

Spojrzałam w dół i zobaczyłam tam rozwiążanie mojej zagadki.Obok Nasuady Kroczył dumnym krokiem Eragon a za nim szła Saphira,która co chwilę ziała ogniem.
((Kroczył dumnym krokiem, patrzając patrzałkami i wiodąc widący pochodny pochód.))

- Nasuado...moja suwierniczko
((Zasuwko i suwmiarko...))


- Ale nie przybyłam tu w sprawie żądowej ,ale w sprawie odjazdu - wszyscy Vardeni razem z Eragonem odetchnęli z ulga.
((No to zjeżdżaj!))

- Dobrze Mari..ale co masz na myśli gdy mówisz o sprawie wyjazdu - spytała gdy już skończyła wzdychać.
- Wyjeżdzam - powiedzialam bez ogółu
((Bo ogół zażądał podwyżki.))

Na twarzach Vardenów zagościł dziwny wyraz.Niektórzy się bali,inni zemdleli a inni byli po prostu zszokowani.
- Ale...gdzie wyjeżdzasz - spytał mnie Eragon.Wiedziałam że on najbardziej to przeżyje.W koncu był moim najlepszym przyjacielem i moim byłym chłopakiem.
((Kanon zakwilił.))
[... Jaki kanon? Aaaa, ten przeciwpancerny!]

- Do Nowego Yorku - odpowiedziałam
- Do..do TEGO Nowego Yorku ? - Spytał któryś w Vardenów
((A znasz inny?))
[NY, NY, ciągle ten NY... Do Detroit by się wybrała. Gdzieś za czasów Molocha.]

- Tak...ale teraz nie mamy zbyw wiele czasu...musimy już jechać - powiedziałam im i zaczełam się z wszystkimi żegnać. Było dobrze dopóki nie podeszłam do Eragona.Widziałam jego smutny wyraz twarzy,więc podeszłam do niego ,pocałowałam go w policzek i szepnełam do ucha
" Nie myśl że znowu będę z tobą chodzić.To było tylko przygotowanie do całusów od twojej nowej dziewczyny "
((A ja zbieram kukurydzę, która zaczęła mi na monitorze rosnąć.))
[*śpiewa* Straciłaś fatyganta, chciał kupić ci trabanta...]

Wyciagnełam Flame z jeziora ( dosłownie ! )
((Się musiała naciągać...))
[Mojżesz?]

,wsiadłam na jego grzbiet a gdy ten wzbił sie do lotu wokół mnie zaczeły latać jakieś małe ptaszki. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Saphire która machając ogonem,trzęsła drzewami tak że wystraszone ptaki w zaczeły nawet opuszczać własne gniazda i w despreracji,uciekały na wszystkie strony.Spojrzałam gniewnie na Smoczyce.W prawdzie chciała mi zrobić miły gest na pożegnanie i nie winiłam jej za to,ale byłam przeciwna zrzucania gniazd ptaków.Szczególnie w ich sezonie lęgowym.Po tej krótkiej wymianie gestów ,smok bąknął coś w rodzaju " Przepraszam " i zrobił minę bezdomnego psa,jednak nikt oprócz Flame nie wiedział że to na mnie nie działa, ale wolałam nie robic jej wyrzutów bo jeszcze się na mnie obrazi a nie chce myśleć ,że będąc w N.Y. będę mieć jakiś wrogów w Alagaesii.Popatrzyłam w niebo zastanawiając się co by tu zrobić żeby mnie tu zapamiętali gdyby coś mi się stało i po chwili namysłu krzyknełam
((Boli. Boli boli BOLI.))

- Aqua, remetis tsentcu karmanef sya Hanmena !
((Bah-weep-Graaaagnah wheep ni ni bong!))
[Warcy rycy cescy?]

( co znaczy " Wodo,utwórz się w jakikolwiek kształt na zawołanie ludzi Hanmeny. Hanmena oznacza inaczej dobro,spokój,życie bez zkaz)
((Skaza się obraził, a wraz z nim wszyscy lingwiści.))

woda zaczeła bulgotać a gdy powiedziałam " Katiis" i woda utworzyła się w kota.
(( o.0 ))
Deigh: Prawie jak sens.


- Co jej się stało - spytała jakaś kobieta
- Nie wiem...musiała spaść z dużej wysokości - odpowidział jej jakiś starszy mężczyzna
- OK...może i spadła z jakiejś wysokośći,ale jak miała spaść jak tu są same domki jednorodzinne co? !!!...z samolotu chyba nie spadła - warknął jakiś nastolatek.
((„Piękne cycate laski nie spadają z nieba!”))

Miałam wielką ochotę wstać i powiedzieć mu " Nie stary...nie z samolotu.Spadłam z lecącego smoka który leciał na wysokości 1000 metrów.Wiesz jak fajnie się leciało ? Normalnie odlot.Polecam na przyszłośc gdybyś chciał się zabić"
((I wcale się w locie nie powtarzam!))
Deigh: Z kilometra na beton..


- Zaprowadźcie mnie do Autobotów - po tych słowach zatkałam sobie usta rękami. " Boże...co ja powiedziałam ". Dobra...może te roboty pomogą mi znaleść Flame'a
((Zabierzcie mnie do swojego przywódcy.))
[Żywą!!! Mówiłam żywą!]

- A co cię to in ... - zaciełam sie - mam do nich pewną sprawę do której taki palant jak ty nie powinien się wtrącać – warknełam.
((No, teraz to cię zaprowadzi.))

- Ja ja tam zaprowadzę - ludzie się rozsuneli i moi oczom ukazał się jakiś chłopak.Miał około 17 - 18 lat i nie wyglądał na takiego który bał by się byle kogo.
- Jesteś tego pewny ,Sam ? - zapytała jakaś kobieta za nim,która najwyraźniej była jego matką.
((No bo jakżeby inaczej! ... Kit, że oni mieszkali w Tranquillity, w Nevadzie.))
[Następne będzie Huston w Arizonie.]
Deigh: Bo ona pod kątem spadała..

- Tak - odpowiedział chłopak zwany Samem . W końcu znam Autoboty jak własną dziewczynę i - zza moich pleców wyszła jakaś dziewczyna która chyba była dziewczyną Sama bo miała minę w stylu " Coś ty powiedział ??!!! " - to znaczy moją dziewczyną znam lepiej ale i tak znam ich na tyle dobrze , że mogę ją tam zaprowadzić.
((Jakbym słyszała McKaya...))

- Spoko.Mi możesz zaufać.W końcu Autoboty powierzyły mi chyb a z 1000 tajemnic a ja nie zdradziłem ani jednej...przynajmniej na razie .
((Między innymi to, gdzie znikała naczepa Prime'a z G1, z kogo powstał Cyclonus i z jakim sosem Megatron jada pizzę.))

- Ale...mówisz że " zgubiłaś " gdzieś swojego smoka tak?
- Tak a co ?
- No bo...Autoboty na pewno się ucieszą z twojego przybycia i na pewno ci pomogą
((Bo Autoboty specjalizują się w tropieniu smoków z innych wymiarów.))
[Ja nie smok! Ja Grimlock!]

- Ok...co?...Seryjnie ? - spytał naprawdę zdziwiony Sam
((Nie, pojedyńczo.))

- łał !!! ...ale super baza...szkoda że ja takiej nie mam - powiedziałam
- to jeszcze nic...Decepty mają lepszą ...piekielne paskudy - powiedział wściekły
((A skąd on to niby wie?))

- e tam...ta na pewno jest lepsza i...ty...co to za Robot ? - spytałam. W naszą stronę szedł czerwony robot.
((Czerwony... G1 Ironhide, Armada Swindle, różne wersje Starscreama, Animated Ratchet, G1 Hot Rod...))

Spojrzał przyjacielsko na Sama ,ale gdy zwrócił się w moją stronę zwolnił trochę chwile się zastanawiając.stał tak a chyba 2 minuty ale w końcu podszedł bliżej
- Hejka Sam - zawołał - co tam u ciebie ?
((Długo mu zajęło wydukanie tego zdania...))

- A nic...nudy. Przyprowadziłem Optimusowi Gościa - odpowiedział zadowolony z siebie Sam
- Widzę - odpowiedział Robot - a kto to w ogóle jest ?
- To jest...właśnie jak masz na imię ? - spytał chłopak
- Mari...mam na imie Mari - odpowiedziałam lekko zmieszana
((Mari Su.))

- Już wiem - przerwał mu Robot - Ja mam na imię Hot Rod - powiedziałam robot i podał mi swoją metalową dłoń.
((Nie nadążam za tą narracją...))

- Optimusie . Optimusie na Primusa ..Gdzie jesteś !!!
- To jestem Hot Rod - odpowiedział mu gruby , niski głos - coś się stało ?
((„Oto jestem!” - Peter Cullen: Ja ci dam gruby!))

- sam przyprowadził ci Gościa - odpowiedział Hot Rod
((Nikt mu w tym nie pomagał.))

Coś się poruszyło i nagle zza filaru wyszedł wielki,czerwono - niebieski robot.Spojrzał na Hot Roda a potem na mnie.Zmierzył mnie swoim surowym wzrokiem a potem się uśmiechnął
- No no...jak masz na imię - spytał mnie przywódca Autobotów
((„Nosisz krótkie spódniczki?”))

Pokój rozmów był naprawdę ogromny.A jak wiadomo , tam gdzie jest wielki dom jest iwielki bałagan.Wszędzie walały się jakieś papiery,dokumenty i…ksiązki .( ? )
((Książka, słońce, to zbiór oprawionych w coś kartek, a na tych kartkach są takie literki, i wiesz, książki to z reguły świetne nauczycielki języka...))

Troche byłam tym zdziwiona bo roboty zazwyczaj nie czytają książek.Optimusnajwyraźniej
((PozostawiłnarracjęBlurrowi.))

Optimusczytał…księgę magii i smoków.Teraz to naprawde byłam w szoku.”Księga magii „ tostarożytna księga w której znajdują się wszystkie zaklęcia jakie kiedykolwiekpoznano i opisy wszystkich smoków i innych magicznych stworzeń.Innymimówiąc…facet czytał książke w której była cała potęga wszechświata.
((Ktoś przepisał Matrycę?))
[Cholernie długo musieli to drukować...]

Nie rób ze mnie idiotki.Przecież wiem że…- urwałam.Spojrzałam prosto w jego oczy i niezobaczyłam ani grama kłamstwa.O kurde…on naprawdę ma ją od Jazz’a.
((Toś to siok!))
[ Prime nie kłamie. DZIWNE. Czyżby... nie może być... KANON?! ]

- Ale…skąd Jazz ją ma ? – spytałam z już lagodniejszymtonem.Optimus spojrzał na mnie z rozbawieniem i zaczał się smiać.
- Z czego się śmiejesz – spytałam zdziwiona
- Z ciebie – odpowiedział i jeszcze bardziejsię roześmiał
- A co niby jest we mnie takiego śmiesznego ?
A to,że gdy tak nagle zmieniasz ton to bardzo przypominaszmi Elitę
((Nie obrażaj swojej kobiety, Prime, to niebezpieczne...))

Ok…więc jakbyś niewiedziała to Elita One jest przywódcą Fembotek. A Fembotkii to żeńscy przedstawiciele Autobotów.
((A 'żeński' znaczy 'kobiecy'. Kobieta to...))

Aaa…to one tak się nazywają- rzekłam -a ja myślałam że one nazywają sięgirl-boty
((/golfclap))

bo tak się kiedyś nazywały,ale gdy przyleciały na ziemiępierwszym stworzenim jakie zobaczyłybyła…
((Się musiała naciągać...))

- kocica ? – spytałam z nadzieją
-nie…nie kocica.Zobaczyły modliszkę
-modliszkę?...a dobra…też może być
no właśnie.I od jej popularnej nazwy zamiastprzedrostka „girl” użyły przedrostka „ fem” , czego nadal nie rozumiem.
((Nie ty jeden, Prime, nie ty jeden...))

- czego nie rozumiesz?
-tego dlaczego zainspirowała ich akurat modliszka.Co jest wniej takiego wspaniałego ?
inteligencja,kłamliwa niewinność i udowodnienie że potrafią sobie radzić bezfacetów – odpowiedziałam.Optimus spojrzał na mnie z taki zdziwieniem jakby co najmniejwidział Megatrona w różowej sukience tańczącego balet.
((Czy do ludzi kiedyś dotrze, że takie porównania są po prostu głupie?))
[Siostra, ślepemu o kolorach...]

- Co się tak patrzysz ? – spytałam parsknęłam.Mistrz Autobotów zamrugał kilkakrotnie jakby dopiero co się obudził zdługiego snu i spytał:
- Nie a nie …ale…nie rozumiem
- Czego nie rozumiesz ?
No tego, że …o co chodzi z tą inteligencją i tymi taminnymi ?
((Ałtorko! Ja cię błagam! Przestań masakrować legendarnego Optimusa!))
[Boski Miszcz!]

Inteligencja - modliszki są bardzo inteligentne. Zawszewiedzą co mają robić.Rzadko atakują kogoś większego od siebie.
Deigh: ... świetne kryterium inteligencji.

Kłamliwa niewinność- Modliszki wyglądają na dość niepozorne i bezbronnestworzenia.Świedczyć może o tym choćby to że gdy „ stoją „ to składająodpowiednio przednie kończyny dzięki którym wyglądają jakby się modliły,jednakw rzeczywistości są kończyny te służa im do łapania i zabojanie ofiar. Mogązabić nawet małe żaby a wyjątkowe duże okazy są w stanie pokonać małe gryzonie.
Radzenie sobie bez facetów- modliszki zabijają i zżerająswoich partnerów. –Opti otworzył usta zezdumienia .Jego oczy były tak rozwarte że gdyby był człowiekiem to by mu chybaz gałek powylatywały.
((Brought to you by Wikipedia. - Acha. One zżerają ich tylko w 5-30% przypadków, zależnie od badania. Najczęściej w niewoli.))
[I ogólnie, to zabIjają, a nie zabOjają.]

Ja akurat nie wiedząc co mam robić wzięłam księgę smoków i wyszłam z pomieszczenia kierując się kuwyjściu gdy nagle coś nadepnęło mi na nogawkę spodni.Odwróciłam się ozobaczyłam żółtego robota o dość miłym wyrazie twarzy, który patrzył na mniejak na jakiegoś mutanta.
((On jej nadepnął na nogawkę spodni. Albo chodzą po papierze milimetrowym, albo Bumblebee coś mocno zmalał.))

- Co – spytałam. Transformer nic nie odpowiedział. Stał cicho. Jedynąoznaką życia było to że wykręcał głową jakby czegoś szukał.
- Co ci chodzi ? – spytałam ponownię.On znowu się nieodezwał.No teraz to już się wkurzyłam
No kurde o co ci łazi…nie umiesz mówić ?!!! -krzyknęłam. Żółty pokręcił głową i spuścił ją co miało oznaczać że jestmu z tego powodu smutno.Teraz zrozumiałam…on…on nie umie mówić. Ok. wszystkorozumiem ale…dlaczego nie umie mówić.Nie nauczyli go? A może jak go tworzyli tocoś wyszło nie tak i tak już zostało?
((I dlaczego nagle zapomniał, że ma radio?))
[Ej tam zapomniał. Rydzyk mu zagłusza.]

-O co mu chodziło?
- Chciał się zakumulować.
Zakumplować …?- spytałam trochę zaskoczona
((Nie, zakumulować. Nie słyszałaś?))
[Właśnie. Jak totolotek.]

- No…aaa …ty myślałaś że jak jest niemową to, że kumpli niema i chęci do życia to też mu odebrano tak?- spytał tak ,jakby słyszał taką gadkę kilka razy.
No…znaczy nie…znaczy…znaczy u nas to tacy ludzie to zbytwiele kumpli nie mają…i cały czas narzekają na swoje życie i…nie zawierają nowych znajomości bo nie chcą się ośmieszać…
((Zastanawia mnie, ilu kaleków ałtoreczka spotkała w życiu.))

- A no więc… że jak ?!...Bumblebee to po angielsku trzmiel…
- Wiem… a co ?
Nie nic…tylko macie dziwne nazwy…
((Które fachowo nazywają się imionami.))

Podczas walki naCybertronie , Bumblebee miał pełnićfunkcje radiowego.
Deigh: Co to jest „funkcja radiowego” ?
((R. Adiowy wymyślił swego czasu funkcję matematyczną opisującą radio.))

Wszystko byłow porządku jednak w pewnym momencie Bumblebee stracił łączność z Optimusem ioczywiście ; jak to wszystkie roboty z rodu Hot Roda ;
((Wróć! Że niby są spokrewnieni?! Ze zdania wynika, że Hot Rod jest co najmniej ojcem Bumblebee...))

pobiegł mu na pomoc. Głupek wybiegł na polewalki właściwie bez niczego. Miał tylkoswoje działo. W każdym razie szło mudobrze. Zaczął się nawet śmiać że go nigdy nie trafią ale pech sprawił ,żewłaśnie obok niego stanął Starscream. Kto jak kto ,ale Starscream może idiotaale walczyć potrafi. No i kto się śmieje ten się śmieje ostatni. WalnąłBumblebee’emu prosto w moduł głosowy i wuala…tak to się stało że nasz żółtykumpel dzisiaj nie może mówić.
((Błąd. To był Megatron. I cała historia była o wiele bardziej heroiczna. Ale kto by się przejmował? To tylko Bumblebee.))

- A Rita ? - spytałam trochę zaskoczona że zapomniano oniej.
Co Rita ? - spytał zaskoczony Jazz.
((Który nagle zmaterializował się obok nas.))

No przecież Ritapełni funkcje medyka. Może on by coś zrobiła ?
((Jaka znowu Rita? Skeeter? Czy ta od Runta?))

Och Jazz…ty tojesteś taki poinformowany o tym co się dzieje jak Elita o porach deszczowych wAfryce.
((„Albo ja o środkach stylistycznych.”))
[Pory? Poooory? *kręci porem i śpiewa po fińsku*]

-Ja obrażam…popatrzraczej na siebie …durniu
Jak mnie nazwałaś?!! - o cholera.Takiego wściekłego Jazz’a to jajeszcze nie widziałam … i sądze że już nie zobacze.
((Ale mu przygadała, naprawdę, aż mnie zamurowało...))

- Lily ?...naprawdeto zrobiłaś ? - Spytał ktoś miękkim,kobiecymgłosem.
Wszyscy się rozsunęli dając przejście różowej fembotce która ( świadcząc po wzroście i po tym jak Optimusna nią patrzył ( LoL :P )) musiała byćElitą.
((Pękam ze śmiechu. Ale z zupełnie innego powodu, niż zamierzony.))

łatwo ci mówić –odezwał się jakiś napakowany robot. Napakowany,bo gdyby był człowiekiem tomógłby być bratem Pudzianowskiego. –Ciekawe kto pierwszy ma przeprosić
((Odwal się od Pudziana...))
[Porównania do Pudziana w NY. Fajne >.>''']

Bla bla bla…tak zaczęła się wielka rozmowa podczas którejodezwało się tyle robotów,że normalnie szok.A co gorsza…odezwały się również duchy. Dla mnie to prawdziwa udręka bojestem medium i muszę przyznać że słuchanie ich próśb to już spory bólgłowy a co dopiero wielka kłótnia.
((Pozdrów Człowieka-Wiadro!))

Głowatak zaczęła mnie boleć że zaczęłam się cofać i w pewnym momencie walnęłam o cośmetalowego.
(('Głowatak' brzmi afrykańsko...))

- Arcee? – spytałam.Różowa odwróciła się.
Tak…? . Kto mnie wołał
((Czego chciał?))

Ja…spójrz w dół. Arcee spuściła głowę i od razu sięrozpromieniła co znaczy dla mnie niej dużo bo zyskała sobie u mnie 1 pkt.
((Za mało, żeby zdać.))

No pewnie .Mamy mnóstwo miejsca. Będziesz mogła tu oglądaćtelewizje, grać na kompie, łazić gdzie ci się tylko podoba i wogle…będzieszmieć z nami fajowsko i…a tak wogle masz jakiś talent? - zapytała. Trochę się tym zdziwiłam bonajpierw mówi o fajowych rzeczach a tero pyta się o talenty.
((AAAAAAAA JA CHCĘ DO KANONU!!!))
[Tero? Ślunskim zalatuje...]

Poszłam za nią do jakiegoś dziwnego pokoju. Wszędzie byłytelewizory i monitory .Na podłodze walały się jakieś gry na PlayStation , filmyi płyty z muzyką.
((Autoboty postanowiły zapoznać się z miejscowymi kuzynami, choć byli mało rozmowni.))

Wyszłam na „ Balkon ‘’zaczęłam śpiewać. Wszyscy się odwrócili. Patrząc na nich poznałam planArcee. Swoim śpiewaniem skłoniłam Jazz’aaby pogodził się z Lily. No… i to mi się podoba . Wreszcie jakiś pożytekz mojego głosu :D
((Wymiotować mi się chce...))
[Jak aniołaaa głoooos, usłyszałeeeem jooooł...]

Pokój w którym miałam mieszkać był dość spory. Miał jużkilka mebli i coś co najbardziej mi się spodobało. Okno było bardzo duże i możnabyło przez nie łatwo wyjść. Mogło to nie tylko ułatwić mi ucieczkę (:P ) ale gdy wyjdzie się zaokno ,stanie się na wielkiej skale którabardzo przypominała „ lwią skałę ‘' zKróla Lwa.
((Idealnie nadawała się do samobójczego skoku.))

A co najlepsze…ze skały było doskonale widać księżyc. Normalnie pupcio…ido tego romantycznie :)
((*brecht*))
[Pupcio... kiedy ja byłam w jej wieku, mówiło się „super”. JAKA JA JESTEM STARA!]

Od autorki: A ...i prosiłabym o jeszcze jedno...gdyby ktoś z was miał jakieś wywyiad lub jakieś informacje o transformers lub o aktorach to proszę się ze mną skantaktować.
((Bez kantów! Bana masz na google?))

Nie nic, ale Optimus mówi że Jazz z Jetfire’em znaleźlicoś bardzo dziwnego.
((Opko.))
Deigh: Sens tych wypocin?

Słowo „ Jazz” wypowiedziała z obrzydzeniem co znaczyło , żemiędzy nimi nie doszło do jeszcze jednej kłótni.
((...Ciekawe wnioski.))

- No to źle myślałaś. Chodź…Optimus mówił że się spieszy-odpowiedziała
- No to se poczeka -powiedziałam.
Lily spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.
- Co? – spytałam
Nie nic ,ale…rzadko się zdarza aby ktoś był na tyleodważny by sprzeciwić się Optimusowi.
((Pomyślmy... Zależnie od wersji: Mirage, Hound, Ultra Magnus, Cliffjumper, Ironhide...))
[Hot Rod, Bumblebee, bliźniaki, Grimlock...]

A słuchałaś tego? –powiedziałam i zanuciłam jej bardzo starą piosenkę Elficką.
((„Bajka będzie z happy endem, królowi na przekór...”))

Lily: Zastępczyni Elity
((AAAAAAAAARGH!))

Nie wiem…moja matka śpiewała mi ją do snu. Nazywaliją „ Ganga fram’’ ( co w języku elfówoznacza „ idź naprzód” )
((Tylko ja przeczytałam „Ganja farm”?))
[Nie... nie tylko ty...]

,ale ja nazywam ją „ Bumblebee”
- Bumblebee?...dlaczego nadajesz jej imię naszego żołnierza? – spytała spokojnie.
Bo BB nie może mówić.
((I wszystko jasne.))

Widok nastolatki z której wylatuje czarny dym nie należydo codzienności.
((Tylko się trochę przypaliła...))
[We found a Sue! May we burn her?!]

Całe szczęście , że nie musiałam tego robić bo OP by mnie chyba zamordowałżywcem.
((Jakby była martwa, nie kwalifikowałoby się to jako morderstwo.))
[Tylko jako upgrade.]

Gdy torba byłajuż wypakowana, rzuciłam ją w kąt, słysząc przy tym jakby dźwięk drewna.Podeszłam i rozpięłam boczną kieszeń . We Wnętrzu leżał mój stary, japońskiflet. Elfy dały mi go w prezencie na 7 urodziny. Nazwałam go Japońskim, bobrzmiał jak flety z epoki Samurajów.
((A elfy oczywiście wiedzą wszystko o Japonii.))

Flet był na tyle niezwykły,że grać mogą nanim tylko te osoby które nie mają złych zamiarów, nie są złe i nie mają „czarnego” serca.
((I oczywiście miał siedem otworów.))

Słynie z tego, że można grać na nim melodię , które przezpewien moment niszczą w każdej żywej istocie, żądze władzy i walki. Jednak taknaprawdę , dokonać tego może tylko prawowity właściciel instrumentu, którymbyłam ja.
((Bo jakżeby, k****, inaczej...))

IRozmyślałabym dalej gdyby nie błyskawica, która uderzyła w ziemię kilka metrówod mojego okna. Zerwałam się jak poparzona , otworzyłam okno i lekko sięwychyliłam.
((Po czym dostałam drugą błyskawicą.))
[Daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia...]

Nie była to zwykła burza.Wiele razy się słyszało, że pogoda lubi się zmieniać ale…
Po 1 – tylko w górach
((Bo wszędzie indziej na świecie pogoda zawsze jest taka sama.))
[Ostatni piątek, Łódź – zimno, ciepło, deszcz, ciepło, GRAD, ciepło. Mori oczywiście zostawiła parasol w pracy...]

A po 2 –burza nawet w górach nie jest w stanie pojawić siętak szybko.
((A była dziewoja kiedy w górach? Tej, co mnie zastała w wąwozie, wystarczyło dziesięć minut.))
[Dam głowę, że mniej... aleśmy spieprzały ;)]

Coś wielkiego wylądowało na dachu bazy i zaczęło kroczyć,bardzo znajomym mi głosem .
((Słyszałam o chodzeniu na rękach, w kółko, w poprzek... ale chodzenie głosem to jakiś nowy patent.))

Optimus zebrał wszystkie Autoboty , kazał im siędobrze przygotować bo najprawdopodobniej są to Decepty. Spojrzałam w góre izobaczyłam że pod tym „ czymś” uginał się metal pod bazą. Dach był zrobiony ztytanu, więc uginać pod nim może się coś naprawde ciężkiego ( a takich rzeczyjest mało na świecie)
((Np. taki jeden dyzio, co mi ostatnio dachówki sprzątnął...))

lub musi mieć w sobie wielką energię która wpływa nawage.
((Czarna dziura...?))
[Slim-fast?]

Potem stanął na tylnych łapach i zaryczał tak mocno,że ziemia sięzatrzęsła. Autoboty które akutat wyszły na dach, skuliły się przestraszone izaczeły się cofać.
((Kim jesteście i co zrobiliście z kanonem?))
[JA GRIMLOCK ZABIĆ SUE!]

2 komentarze:

Analizatorzy pisze...

((Pozdrów Człowieka-Wiadro!))
>> Kochamy Pratchetta ;)

Świetna analiza :) nieźle się ukwiczałam...

~Miss Derisive

Anonimowy pisze...

hahahahaha !!!


Przepraszam, po analizie nic więcej nie mogę wykrztusić xD

---cHERRY