piątek, 9 stycznia 2009

Zapychadło

Przepraszamy najmocniej, że tak długo to trwało, ale sesja, zdrowie i te klimaty skutecznie blokują prace analizatorską. Za to zgodnie z prośbą ponownie wrzucamy starą analizę, która zaginęła wraz z MyLogiem jako zapychacz - oto więc są Zuzanna z Kaspianem.



1.Pamiętaj, że to mój blog, i to, co jest w książce raczej za bardzo mnie nie obchodzi
Nas raczej za bardzo nie obchodzą te zasady.

2.Jeśli chcesz być powiadamianym o notkach, zostaw swoje gg w komentarzu. Na blogach nie powiadamiam
3.Jeśli wejdziesz, skomentuj, jeśli skomentujesz – zostaw adres bloga. Postaram się wpaść
4. Byłabym wdzięczna, gdybyście nie używali tu łaciny podwórkowej. Inne języki mile widziane
Amano: En'shu fallah na.
Mori: En taro Adun! Gurth an Glamhoth! Hande hoch! I say old chap, bloody hell!


5.Jeśli masz zamiar pisać komentarz na pół strony, napisz na mojego maila – będzie łatwiej odczytać i możesz być pewnym, że odpowiem
6.Moje inne blogi(jak nazwa wskazuje)są inne. Jeśli nie widzicie podobieństwa między tym a nimi nic nie szkodzi. O to chodziło
No zawaliłaś nam światopogląd!

7.Grafika jest moja i tylko moja. Nie kopiować
8.Byłabym też wdzięczna, jeśli moi bohaterowie nie byliby klonowani w innych opowiadaniach(pomijając Zuzannę, Kaspiana i Aslana, bo tego nie da się uniknąć).
9.Jeśli oceniacie mojego bloga NIE OBOWIĄZUJE WAS REGULAMIN.
10.Przestrzegajcie zasad(chyba że patrz punkt 9).
Coś gruchnęło, robię ogląd – a to leży światopogląd.

Zuzanna ze łzami w oczach zrobiła krok w tył, wyrywając się z ramion Kaspiana. Kochała go…Ale wiedziała, że ta miłość nie przetrwa. Kaspian spojrzał na Zuzannę. Jedyna osoba, którą teraz kochał, opuszczała jego, nawet jego świat. Mężnemu i na pozór twardemu księciu po policzku spłynęła szklista kropla.
Samotna!

Narnijczycy patrzeli za to, jak król Piotr, król Edmund i królowa Łucja zbliżają się do przejścia. Kaspian odwrócił się. Nie mógł patrzeć na odchodzącą Zuzannę. Nagle poczuł na plecach dotyk czyjejś dłoni. Ze smutkiem w oczach odwrócił się, aby sprawdzić, kto chce go pocieszyć. Ujrzał twarz, która rozbudziła w nim euforię. Nawet niebo było bardziej niebieskie.
Od Zuzanny?

-Zostaję. Nie potrafię odejść – westchnęła Zuzanna, a po policzkach spłynęły jej strumienie łez. Kaspian za to porwał ją w ramiona i objął najmocniej jak potrafił.
-Czy żałujesz swojej decyzji? – zapytał spoglądając na nią jak na ósmy cud świata.
Zadaj to pytanie za dwa lata.

-Nie – odpowiedziała i rozkleiła się na dobre. Trzy bliskie jej osoby odeszły, a ona…ona czuła radość, że została. Odwróciła się i spojrzała na swoich poddanych.
-Narnia zaczyna nowy czas.
Przeszli na letni.

-Dlaczego zostałaś? – zapytał Kaspian, trzymając za rękę bladą Zuzanna.
*Mori bierze kartkę i stawia ptaszka w kratce „zmiana płci”.

-Bo wiem, że już się nie zakocham. Jeśli wyszłabym, moje życie straciłoby kolor.
Złego proszku używasz!

I Aslan by nie został z wami. Wiem, że to nie koniec. Że stoczymy jeszcze bitwy. A moje strzały są trafne. Jestem tu potrzebna – odpowiedziała dziewczyna, przełykając ślinę.
Amano: Jak stonka na polu pyr.

-Zostałaś tu z poczucia obowiązku? – Kaspian wstał gwałtownie. Jego bujne włosy zafalowały, choć w komnacie nie było żadnego wiatru.
Reklama Head'n'Shoulders.

-Nie, przestań – złapała go za rękę i przyciągnęła do siebie. – Jestem tu, bo Cię kocham – szepnęła, poczym położyła głowę na poduszce. Nagle do komnaty wpadł karzeł i wręczył Zuzannie list.
-Dlaczego mnie? – zapytała, nawet nie spojrzawszy na kawałek pergaminu.
-Jesteś bardziej…zrównoważona – odpowiedział, już bojąc się reakcji Kaspiana. Zuzanna, wzruszając ramionami, przeczytała dokładnie czarne, kształtne literki.
-Przecież to w ogóle nie ma sensu! – krzyknęła. Kaspian przyjrzał się listowi. Wybiegł z komnaty. Nagle rozległ się krzyk. Rozpaczliwy krzyk zagniewanego księcia.
A nie, to tylko my...

-Ale ja muszę tam pojechać, muszę walczyć! A nie chcę, żeby kolejni Narnijczycy ginęli! – odparł Kaspian. – Jest jedno wyjście. Muszę tam pojechać. Albo wrócę z traktatem pokojowym, albo nie wrócę wcale.
-To tak szanujesz moje poświęcenie?!! Zostawiłam dla Ciebie Piotra, Edmunda i Łucję, tylko po to, żebyś Ty wyjeżdżał i ginął?!! Nie, nie zrobisz tego. A jeśli – znajdę sposób by odejść – dodała Zuzanna, widząc, iż zadaje ból Kaspianowi.
2k6 obrażeń.

Żałowała tego. Kochała go nad życie i nie chciała pozwolić, aby umarł. Nie mogła! Żyłaby w Narni sama. Ta myśl napełnia ją…smutkiem. Wszystko szarzeje, choć godzinę temu miało barwy nasycone euforią.
Mori: Maryśka się skończyła.
Amano: Albo pastele.


-Zuzanna! – krzyknął jeszcze Kaspian, ale królowa zniknęła już w swojej komnacie.
-Kaspianie, musisz wiedzieć jedno – Aslan zbliżył się do księcia. - Teraz nie żyjesz tylko dla siebie. Żyjesz dla niej, dla uczucia, które was łączy. To właśnie miłość. Nie porywaj się z motyką na słońce.
Z bazooką to co innego.

Kaspian westchnął spazmatycznie i pobiegł w stronę, w którą poszła Zuzanna.
A-hem.

-Zuzanna! Zuzanna, przepraszam!
Oh, Susanna, don't you cry for me
For I come from Alabama,
With my banjo on my knee.


Ja nie… - krzyczał, biegając po całym zamku.
Jan: Tak, milordzie?

Nagle usłyszał głos, która tak mile łechtał jego uszy.
Paskudny Stary Ron 2.0.

Głos, za którym tęsknił, nie słysząc go choć przez chwilę. Głos, który mówił:
I ręce, które leczą.

-Aslanie, Kaspian to ten, z którym chcę spędzić życie. Ale…on chyba nie jest jeszcze gotowy.
On ma 13 lat.

Walczy o moje bezpieczeństwo kosztem swojego. Czy on nie rozumie, iż wolałabym zginąć, niż żyć bez niego? – pytała Zuzanna, opierając się o grzywę mądrego zwierzęcia.
-Zuzanno, Kaspian, jak i Ty, jest jeszcze młody. Jest chłopcem. A oni nie rozumieją jeszcze wielu spraw, które wy – kobiety – postrzegacie dorośle. Rozmawiaj z nim, nie kłóć się. Daj mu szansę zrozumieć pewne rzeczy. Przede wszystkim kochaj, najgoręcej jak potrafisz.
Podpal łóżko.

-Och, ciotka Kaspiana znalazła nowego męża. Powiedzieli, iż jej mąż będzie rządził ich krainą, a Kaspian tylko Narnią.
Szczeniak nie umie przegrywać.

-Powiedz Kaspianowi, by na to przystał. Jeszcze przyjdzie czas, kiedy Narnia zwycięży.
I podbije wszystko dookoła.

-Zuzanno – rozpoczął Kaspian, kiedy siedzieli już we własnej, królewskiej komnacie.
-Tak?
-Czy myślisz…Czy może…Co myślisz na temat tego wyjazdu?
-Powinieneś zostać. Żyć szczęśliwie i dostatnio, żyć aby żyć, a nie aby zbierać armię i walczyć. Czy nie najważniejsze jest to, by Narnijczycy byli szczęśliwi? – Zuzanna popatrzyła pytająco na Kaspiana. Oczekiwała od niego nie tylko odwagi, ale też mądrych decyzji, których – dotychczas – nie otrzymała.
-Tak, najważniejsze. Są szczęśliwi, bo ich król – powiedział Kaspian, na co Zuzanna chrząknęła znacząco – ich król i królowa oczywiście, są szczęśliwi. Czyż nie?
Oczywiście, dlatego będą niewolniczo pracować z uśmiechami na twarzach.

Zuzanna otworzyła oczy. Słońce wlewało się do komnaty,
Z dzbanka.

-O nie! Kolejna wiadomość od Twojej ciotki? Nie chcę tego czytać… - westchnęła Zuzanna, oddając Kaspianowi list.
-Nie, na pewno chcesz to przeczytać! – odparł, wciskając go w jej ręcę.
”Nie, nie chcę tego przeczytać!”
„Tak, chcesz to przeczytać!”


-Dobrze… - Zuzanna otworzyła list ze zrezygnowaniem. W miarę czytania na jej twarzy pojawiał się uśmiech.
-To od Łucji, Edmunda i Piotra! Życzą nam szczęścia i proszą o odpowiedź.
Sową!

Czy wiesz, że teraz czas w Narni płynie jak u nich?
Amano: A u mnie jak krew z nosa.
Mori: A jodły bez zmian.


-Tak, tak. A teraz proszę Cię, żebyś się ubrała. Aslan ma dla nas jakieś zadanie – zgasił ją król, poczym stanął obok drzwi.
QUEST!

-Kaspianie…Czy mógłbyś wyjść? – zapytała lekko speszona Zuzanna. Kochała go, ale wolała, żeby jeszcze nie łączyła ich taka bliskość. Król za to zrobił tak, jak prosiła. Zuzanna ubrała piękną suknię, srebrną z niebieskimi wszywkami i udała się do Aslana.
Opis ubioru: odhaczony.

Lew, nie czekając na to, aż któreś z nich coś powie, zaczął:
-Powinniście zwizytować Narnię. Nie wiadomo, gdzie chowają się Ci, którzy nie wiedzą o wolności. Powinniście informować ich, a przynajmniej Ty, Zuzanno. Ciebie znają wszyscy, Kaspiana – nie.
Bo Kaspian jest tu dopiero trzynaście lat, a ty już od tygodnia.

-Dobrze – odpowiedziała tylko Zuzanna. Czy ten dzień mógł być lepszy? Kto jak kto, ale ona uwielbiała podróżować konno po Narni. Dosiadła śniadej klaczy i pogalopowała w dal. Kaspian utrzymywał się zaraz za nią, obserwował ją. A Zuzanna pędziła jak wiatr, który rozwiewał jej włosy i muskał twarz. Napawała się zapachem sosen, dźwiękiem strumyka, który grał gdzieś obok.
Na skrzypcach.

Znała Narnię jak własną kieszeń. Wszystko, co było w Narni, było dla Zuzanny jak rodzinny dom.
W tym dno stawu, sale tortur, zarazy...

Nagle usłyszała jakiś wysoki głos:
-Królowo Zuzanno! Królowo!
Zatrzymała się tak, iż prawie wyleciała z siodła. Podeszła do jaskini, z której, jak podejrzewała, dochodził głos. Nagle zobaczyła jakąś małą istotkę podobną do dawnego przyjaciela Łucji, panna Tumnusa.
-Witaj, Królowo. Czy wróciliście? – zapytała istotka.
W zasadzie to my dopiero wychodzimy.

-Ale kto? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Zuzanna.
Brzydki żydowski zwyczaj.

-Król Piotr Wielki, Król Edmund, Królowa Łucja i Ty – odparła istotka.
”Dobry wieczór panie, panowie, proszę państwo i wy.”

-Nie. Teraz rządzę ja i król Kaspian. Narnia jest wolna! – wykrzyknęła Zuzanna.
Od twojego rodzeństwa.

Rozdział IV: ,,Lecz my nie przynosimy dobrej wiadomości"
Domyśliłyśmy się już na „dział”.

-Wyprowadzić mężczyznę! - rozkazał Kaspian. Popychany przez narnijczyków, przed Kaspianem i Zuzanną stanął przystojny chłopak i rzekł:
-Panie, nazywam się Karol Lutar. Przybywam tu z Lutarnii.
Mori: Cześć, jestem Mori, przybywam z Morii.
Amano: Martyn Lutar Kyng.


Kaspian wskazał ręką by mężczyzna stanął po jego prawej stronie.
Ółał, tak na starcie...
Kwiaty by mu chociaż dał.


Teraz z tłumu wystąpiła kobieta o ciemnych włosach i oczach.
Miała oczy!

-Jam jest Anna, żona Karola.
Amano: To też jest Anna. Zuz Anna.
Mori: Zuz t mi to wyjęłaś.


Przybyłam z nim.
A my we dwie. Bez nikogo. Technicznie. Bośmy razem. Ale to szczegół.

Zuzanna wskazała Annie miejsce obok Karola. Nagle stało się coś niesamowitego.
Mori: Fanfik się skończył!
Amano: Tlenu jej zabrakło!


Wśród gapiów, jako trzecia podróżniczka, stała delikatna blondynka, na której widok serce Kaspiana zabiło mocniej.
Bó.

Dziewczyna podbiegła do niego i wtuliła się w silne ramiona. Dorównywała mu wzrostem.
-Mario, czy to Ty?
”Nie, to ja, Luigi.”

-Och, Kaspianie, tak tęskniłam! - krzyknęła Maria, a po policzku spłynęła jej łza szczęścia.
SAMOTNA.

Zuzanna chrząknę
ła znacząco.
Mori: Aj ła ła ła ŁA ŁANDER!

-To Maria, moja siostra – oznajmił Kaspian.
Poszerzanie drzew genealogicznych bohaterów: odhaczone.

– A to Zuzanna, królowa Narni…
-Ojej, ta Zuzanna z Czwórki Wybranych? – zapytała Maria.
Nie, z Czterech Jeźdźców.

-Tak, ale Kaspian chyba zapomniał o czymś – dodała z goryczą Pevensie.
-Co? Ach, oczywiście – Kaspiana nagle olśniło. – Mario, Zuzanna jest też moją narzeczoną – dodał, obejmując Królową.
-Gratulacje! – Maria wręcz udusiła Zuzannę.
HURRA!

Rozdział V: ,,Za Narnię!"
I za Wodowo!

Na Karolu zawisł ciężki wzrok Kaspiana i Zuzanny.
Amano: Na sznurkach.
Mori: Musieli go zresetować.


-Zapewne wiecie, że kraina, z której pochodzę, jest we władaniu mego ojca. Nie chcę mówić o nim źle, lecz nie jest on zdrowy psychicznie.
Amano: Nie chcę mówić źle o autorce, ale j/w.

Będzie chciał zająć tereny Narni, a ludzi z nich wcielić do wojska i wysłać na wojnę.
To ile tych krajów i wojen?

-Może zostaniecie z nami? – zapytała Zuzanna, kiedy Anna i Karol odchodzili w stronę stajni. Kaspian zgromił ją wzrokiem, ale ta uniosła podbródek i z satysfakcją powiedziała:
-Ty, Mario, oczywiście zamieszkasz tutaj, mam nadzieję? – uśmiechnęła się do blondynki.
Odnoszenie się do postaci po kolorze włosów: odhaczone.

Ta pokiwała ochoczo głową. – A wy opowiecie nam coś więcej, może pomożecie?
Pomożemy!

Kaspian westchnął i w duchu dodał,,Ja już nie mam nic do gadania, a co dopiero po ślubie? Właśnie, przecież my nie jesteśmy zaręczeni! Ale to chyba nie czas i nie pora na pierścionek”.
Pora na Telesfora.

-Strzeżcie się każdego posunięcia ze strony mojego ojca i brata.
Mori: I Id Marcowych.
Amano: Kazirodca!


-Dobrze więc, udajmy się może na kolację? – zaproponował Kaspian. Już nie chciał rozmawiać o walce, władzy, zajmowaniu, okupacji…Może trochę konwersacji na temat pogody? Tak, to go satysfakcjonowało.
Pieruńsko dzisiaj piździ, nie?

Karol, Anna, Maria i Zuzanna podnieśli się z miejsc w Sali Tronowej, aby udać się do jadalni.
Mori: *wyje* Aaaaaannaaaa Maaaariaaaa...

Po kolacji a wrót pomieszczenia stanął Aslan.
Pomieszczenie wrót? Trochę nie ten fandom...

-Dzieci, wstańcie proszę i jedzcie dalej.
Mori: Ku chwale Lochy, SIADAJ I JEDŹ!
Amano: Tu raczej wstań i jedź. Hulajnoga.


Przez przypadek wiem, o czym rozmawialiście – obwieścił ciepło, poczym zwrócił się do Karola i Anny. – Jesteście nam potrzebni. Znacie sposób myślenia przeciwnika. Zostaniecie z nami?
Eeeeee.... nie.

-Zuzanno, wiesz co robić – dodał Aslan. Królowa wiedziała, o co chodzi.
”Wie,” pomyślał Stirlitz.

Proces uczynienia osobami królewskimi, którzy mogli zarządzać poszczególnymi organami państwa, jak to scharakteryzował kiedyś nauczyciel Zuzanny.
Ale ossochozi?

Anna zrobiła, jak jej przykazano. Kiedy doszła do momentu podania dłoni Karol patrzył na nią z dumą, Kaspian obdarzył ją uroczystym spojrzeniem, Maria z nutką zazdrości a Aslan z radością. Zuzanna zaś uniosła swą dłoń, ciągnąc za nią dłoń Anny.
-Za Narnię? – zapytała, patrząc Annie głęboko w oczy.
-Za Narnię! – odkrzyknęła ta.
A niech ci będzie, że za Narnię.

-Ulęknij, Mario – nakazał Kaspian. Stanął po prawej stronie kobiety, a Zuzanna po lewej. Dotknęli ramion Marii i wyszeptali coś jednocześnie.
Apage Satanas.

Następnie włożyli na głowę Marii opaskę z malutkim diamentem.
Amano: OPASKĘ?
Mori: Ta. Od Gucci'ego.


– Powstań, księżniczko Mario – rozkazał Kaspian. Siostra króla ze wzruszeniem zajęła miejsce koło Anny, a razem z nią usiadła Zuzanna. Teraz do tronu podszedł Karol, któremu uprzednio Aslan szeptał coś na ucho. Karol stanął dumnie przed Kaspianem, który wyjął miecz i wypowiedział uroczyste słowa przysięgi:
-Czy obiecujesz dumnie bronić i kochać Narnię całym sercem, oddać dla niej siebie i swe życie?
Oddać siebie?! KOMU?!

-Obiecuję – odparł Karol. Wyjął miecz.
”Mój Sztorc jest większy od twojego.”

-Więc za Narnię! – krzyknął Kaspian. Uniósł swój miecz Kaspian.
Nazywać miecz własnym imieniem to chyba jakieś zboczenie.

-Za Narnię! – jak echo odpowiedział Karol i uderzył swą bronią w broń Kaspiana. Dwa miecze zetknęły się w powietrzu. Wyglądało to jak zjednoczenie się dwóch krain.
Skrzyżowane.

-Czy czeka nas walka z twoim ojcem? – zapytała Zuzanna, kiedy po ceremonii rozchodzili się do komnat.
-Tego nie wie chyba nawet Aslan
Mori: Ani najstarsi Indianie.
Amano: Ani google.


odpowiedział ten z niemrawym uśmiechem i odszedł. A Zuzanna patrzyła za tym przystojnym mężczyzną i śmiała się w duchu.
”Ahahahaha, sprzedam jego plany wrogom, mwahahahahahaha."

Rozdział VI: Pierścionek
Jeden. Sauron ma cięcia budżetowe.

Musisz dać jej ten pierścionek! – krzyczała Maria, potrząsając Kaspianem.
Grzechotał.

-Dlaczego? To chyba nie czas. Z resztą, Zuzanna jest wolna, nie zgodzi się – odparł Kaspian, spokojnie obracając w palcach rodowy pierścień. Maria nosiła go przez zaledwie dwa lata, dopóki żyła jej matka. Potem odebrano jej pierścień i wywieziono do Lutarnii, gdzie mieszkała całe dwadzieścia lat.
Nosiła go od urodzenia? Chyba jako bransoletkę...

Teraz była dwudziestodwuletnią, starszą siostrą Króla Narni i robiła mu awanturę o oświadczyny.
Dziewięć lat. Co to jest. Chyba mają inne matki.

-Wszyscy przeciwko mnie? – wykrzyknął Kaspian.
-Ja nie – rzucił ktoś i objął Króla. Oczywiście, była to Zuzanna.
Amano: Nie no, myślałam, że kręci z majordomusem.

Kaspian, zamiast ucieszyć się, westchnął. ,,Jezu, chyba naprawdę muszę to zrobić” – jęknął w myślach.
Aslan: Ja ci dam Jezu!

-Zaczekaj chwilę – i pobiegło komnaty. Chyba godzinę szukał pierścionka, który okazał się schować pod kołdrą.
Co on z nim robił...?

-Hej, pędziwiatr! – zaśmiała się Maria. – Zgubiłeś pierścionek.
Mori: Mee mee!
Amano: Po czym pierścionek wybucha.


-Zuzanno, przepraszam, to nie miało być tak! – tłumaczył Kaspian. Położył jej rękę na ramieniu. Strąciła ją jak zdechłego pająka. – Przestań – poprosił Król.
Elvis?!

Och, Zuzanna czasem była taka uparta! Choć może to lepiej? Dzięki temu została. – Zuza, odwróć się do mnie. Proszę… - jęknął. Zuzanna z wahaniem spojrzała mu w oczy. – Poczekaj chwilę.
-O nie! Nie będę czekać! – krzyknęła szybko.
-Spokojnie, chcę tylko zamknąć drzwi – uśmiechnął się z trudem Kaspian. Był taki zdenerwowany, że jego dłonie pociły się jak nigdy, a w głowie była pustka. Zamknął drzwi. Podszedł do Zuzanny i uklęknął.
-Królowo Zuzanno, czy zechciałabyś zostać moją – zaczął uroczyście, starając się, aby jego głos brzmiał śmiało – żoną?
Zuzanna nic nie odpowiadała. Przytuliła go mocno. Nie płakała. Cieszyła się. Może powinna się wzruszyć? Cóż, trudno. Kaspian oświadczał się jej, nie jakiejś płaczce. A Król odetchnął w duchu. Choć się nie zgodziła – przynajmniej na razie – nie rozpłakała się.
-Oczywiście – padło jedno słowo, które sprawiło, iż Kaspian prawie się popłakał. Oboje byli wzruszeni. Czuli, że chociaż kochali się całym sercem, to teraz zamykali krąg miłości.
Brak konstruktywnego komentarza.

Niczego nie dało się do tego porównać. Kaspian nagle klepnął się w czoło i wyciągnął pierścionek.
-Proszę, oto pierścień, który jest w mojej rodzinie od wieków. Jeśli nasza miłość ma sens, pojawi się na nim Twoje imię, kiedy tylko go założysz – wytłumaczył jej, nakładając na palec.
A jeśli nie, zginiesz na miejscu.

Natychmiast coś błysnęło. Na pierścieniu powstał piękny napis ,,Zuzanna”. Teraz już Królowa musiała uronić, chociaż jedną, łzę.
SAMOTNĄ.

-Tak. A więc…Eeee…Zuzanna i ja… - jąkał się Kaspian. Jeśli miał wydawać rozkaz, nie robił tak, ale to było co innego. To była miłość. -Zuzanna i ja bierzemy ślub – wyrzucił z siebie w końcu.
-Nie zgadzam się! – krzyknął ktoś, wpadając do Sali Tronowej.
A ktoś cię pytał?!

-Piotrek! – Zuzanna, potykając się o własne nogi, przywarła do brata.
Na stałe.

– Skąd wiedzieliście? – zapytała, tuląc Łucję.
-Ona wiedziała. Jej pytaj – jęknął Edmund, o mało nie uduszony przez Zuzannę.
-Ale dlaczego się nie zgadzasz? – zapytał Kaspian Piotra.
”Bo jesteś mój!”

-A nie wiem. Takie wejście wydawało mi się zaskakujące i ciekawe – roześmiał się Piotr, a Kaspian zaraz do niego dołączył. Zuzanna patrzyła na dwóch, a właściwie trzech ważnych mężczyzn w swoim życiu. Kaspiana – najważniejszego i swoich braci, Piotra i Edmunda. I była szczęśliwa.
Pieprzyć Łucję.

Rozdział VIII: Już jutro
... się rozstaniemy.

Zuzanna podeszła do ołtarza. Czekał już na nią Kaspian. I nagle pojawiły się konie. Jakieś czarne postacie na nich jednym ruchem pochwyciły oniemiałą Zuzannę i porwały ją daleko, daleko od ukochanego.
Nazgule!

-NIE! – krzyknęła Królowa, gwałtownie budząc się ze snu. – To tylko koszmar, to nie jest prawdziwe…
10 w skali Beauforta!

Do komnaty wpadł Kaspian, którego zapewne obudził krzyk Zuzanny.
-Coś się stało? – zapytał czule.
Deigh: Ciele oknem wyleciało..

-Nic, miałam zły sen. Wracaj do siebie – odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Nie było w tym podtekstu.
Ale że jak?

Po prostu już wszystko było w jak najlepszym porządku. No i Kaspian martwił się o nią. To naprawdę było ucieszne.
*parsk*

-Nie. Jeszcze coś Ci się stanie, albo będziesz miała następny koszmar – błysnął chytrym uśmiechem.
-Idź do ciebie mówię! – powiedziała stanowczo Królowa.
Kaspian musi dojść do siebie?

-O, z tej strony to się jeszcze nie znaliśmy – zaczął nerwowo Kaspian, stając w drzwiach. Nagle ktoś przepchnął się obok niego i podbiegł do Zuzanny. Była to Łucja.
-Co się dzieje? – zapytała troskliwie Królowa.
-Nie mogę spać. I przed chwilą ktoś krzyczał. Czuję się jak w strasznym filmie – odpowiedziała Łucja.
Ta niedziela jest jak film...

Zuzanna ledwo powstrzymywała śmiech. W rzeczy samej, to ona krzyczała. Kaspian za to zgiął się w pół i wrócił do swojej komnaty.
Zgięty w pół!
Deigh: Krew wróciła do głowy i senność wzięła górę.


Na śniadaniu panowała atmosfera radości, chociaż za oknem były same deszczowe chmury.
Śniadanie było bardzo przygniecione.

Zuzanna, zasypiając, myślała,,Już jutro nie będę zwykłą Zuzanną Pevensie. Będę Zuzanną Telmar, jeśli można tak powiedzieć. I niczego nie żałuję”.
I regret nothiiiiing!

A gdzieś, w innym świecie, pewna osoba, wiedząc o wszystkim, powtarzała sobie ,,Moja córka wychodzi za mąż, a ja tego nie zobaczę”.
E!?

Matka Zuzanny, pani Pevensie siedziała przy stole.
-Nie chciałam, żeby to się powtórzyło…Chociaż…przecież Lucia była szczęśliwa…
Z Lamermooru?

Mam nadzieję, że Zuzanna też będzie z nim szczęśliwa – mruczała. Przypominała sobie swoją siostrę. Pani Pevensie, jako mała dziewczynka, także odwiedzała Narnię. Telepatycznie wiedziała, co tam się dzieję, podobnie jak Łucja.
Ta. Psycorps.

Dlatego wiedziała, że jej córka wychodzi za mąż. Tak jak kiedyś jej siostra, Lucia. Została królową Lutarnii, żoną Marka XVI.
Zaraz, moment, coś nam Chrono Trigger nawala.

Zuzanna dopinała welon. Już za chwilę na jej dłoni znajdzie się złota obrączka. Jej miłość zostanie przypieczętowana.
Jej los też.

Czuła podekscytowanie, ale było jej niedobrze. Stres ściskał jej żołądek, opanowywał umysł. I chociaż miłość wyprzątała go miotłą z jej głowy, on powracał.
Tymczasem Kaspian czuł to samo.
Też myślał o innym facecie.

Jego policzki płonęły.
998.

Piotr i Edmund starali się przywołać go do porządku. Król ubrał lśniącą zbroję, jak miano w zwyczaju w czasie ślubów, do pasa przyczepił miecz. I wyszedł z komnaty.
Mori: Czyszczono ją na śluby?
Amano: Nawet się kąpał.


Kapłan już czekał przy białym ołtarzu obsypanym milionem kwiatów.
Z nudów je policzył.

Organizacją wesela zajęły się Anna i Maria, z pomocą Karola. Kaspian, w zbroi, stał przy ołtarzu.
Ja się wcale nie powtarzam. Wcale się nie powtarzam.

Czekał na Zuzannę. A ta, w białej, przepięknej sukni, szła ku niemu. Tren rozlewał się na marmurowej posadzce w Sali Tronowej.
Ileś mi uczyniła pustki w domu moim...

Gorset sukni trzymał w ryzach górną cześć ciała Zuzanny. Welon okrywał brązowe włosy spięte w misterny kok, spływał na plecy Królowej. Nad grzywką widniał diadem, czyli korona Zuzanny, który dopełniał całości. Podeszła do ołtarza. Kaspian chwycił ją za rękę. Kapłan mówił coś, ale oni nic nie słyszeli. Patrzyli sobie w oczy. I nagle z miłosnego otępienia wyrwało ich pytanie,,Zuzanno Pevensie, czy…”
Niedługo zostanie samo „aby”.

Oprócz stu dań, dwustu rodzajów napojów i głośnej muzyki sala udekorowana była tysiącem białych i czerwonych róż. Oczywiście, Zuzanna nie uniknęła alergii, ale kiedy tańczyła ze swoim mężem, z braćmi, z przyjaciółmi, a nawet z Aslanem czuła się niesamowicie szczęśliwa.
Tańcząca z lwami.

Zabawa trwała do świtu, razem z uroczystym wymienianiem koron, tańcami i miliardem innych rzeczy.
Wymienianiem koron? E?
Deigh: Cinkciarze.


-Kocham Cię, wiesz? – szepnął Kaspian, kiedy zasypiali w ich nowym, małżeńskim łóżku.
-Tak. Ja Cię także – odpowiedziała cichutko i zamknęła oczy, topiąc się w silnych i męskich ramionach swojego męża.
Piętnastolatka i trzynastolatek. To już pedofilia...

Trochę sztucznie, ale musiałam wylać pomysł na ślub. Przepraszam, że wesele ani ślub nie było dobrze opisane, ale taka była moja wizja.
*kaszl chrząk kaszl*

Rozdział X: ,,Musisz pilnować Narni"
Bo się może zgubić.

-Kto to? – krzyknął Kaspian.
-Zuzanno, Łucja i Edmund są w domu. A to jest Marek Lutar, który do was przybył z wizytą – odpowiedział Piotr.
-No i? – zapytał, na swoją zgubę, Kaspian.
-I dlaczego ja nic o tym nie wiem? Chcecie czy nie, jestem Królem Narni i muszę wiedzieć, co tu się dzieje! – ryknął Piotr.
-Przestańcie się kłócić i zwróćcie uwagę na gościa – poprosiła podniesionym głosem Maria.
I wszyscy spojrzeli na nią.
”Na gościa, mówiłam, na gościa!"

Kiedy obie strony doszły do porozumienia, czyli Piotr i Kaspian przestali się kłócić, Lutar udał się do przeznaczonej mu komnaty i natychmiast zasnął, a Karol i Anna wrócili z wyprawy po narnijskich lasach, Zuzanna i Piotr mieli czas żeby porozmawiać.
A jakie mieli zdanie!

-Siostrzyczko, ja…nie powiedziałem Ci wszystkiego. Ja rozmawiałem z Lutarem i musiałem udawać, że jestem przeciw Kaspianowi i wam wszystkim. Marek zdradził mi część planu. Chce dostać się do Narni od wewnątrz. Powiedział, że jest gotów rozpocząć wojnę, a nawet wynająć kogoś, aby zabił.
Np, tak tylko głośno myślimy, wojsko najemne na wojnę?

-Co? Piotrze, o czym ty mówisz? – Zuzanna spoważniała.
-O podstępie. O tym, że musicie uważać. O tym, że kraina, w której zostawiam serce i siostrę pod opieką Kaspiana, musi być nieufna i nie może pozwolić sobie na potknięcia. I musisz wiedzieć jeszcze o jednym…Ja już tu nie wrócę.
Nie może być! Kanon!?

I nie mówiła nic. W głowie kołatały jej się słowa ,,Musisz pilnować Narni”. Przytuliła mocno brata.
-Piotrek, może nigdy Ci tego nie mówiłam…Może się kłóciliśmy…Ale skoro nigdy więcej Cię nie zobaczę...Kocham Cię, Piotrek, braciszku – wyszeptała wprost do jego ucha. – Królu Piotrze Wielki – uśmiechnęła się.
- Wiedz, że zostawiam tu swe serce – powiedział na odchodne.
Mori: Wiedziałam...

-Jedź, jedź, Piotrze. Niedługo Narnia, a wraz z nią twe serce będą moje.
O w mordę...

I powietrze przeszył śmiech. Ale nikt go nie słyszał. Zagłuszył go grzmot, ale Królowa słyszała ten potworny rechot.
Deigh: Stirlitz też słyszał, bo go grzmot zagłuszył.

I resztki spokoju oddaliły się od niej ostatecznie. Mimo tego, utwierdzając się w przekonaniu, że jest tu potrzebna, wierzyła, że uda im się przezwyciężyć Lutara i inne zło.
Voldemorta? Nie zdziwiłoby nas to...

Rozdział XI : My przeciwko nim
Amano: Kurde, a myślałam, że przeciwko nam!

-Mario, muszę Ci coś powiedzieć – zaczął tajemniczy mężczyzna.
– Jutro Narnia będzie walczyć z Lutarnią, moją krainą. Nie mów nikomu, a w szczególności swojemu narwanemu braciszkowi i jego nadmiernie inteligentnej żonie, Zuzannie, czy jak jej tam – poprosił ktoś, a Kaspianowi zadrżało serce na dźwięk słów:
-Dobrze, Marku.
I wtedy…wtedy król się obudził.
*Amano schodzi na zawał*

-To był tylko sen – szepnął do siebie, ale nagle zobaczył Zuzannę. Z łukiem i strzałami. Przeraził się.
Deigh: Bezpieczny sex.

-Czytaj! – krzyknęła ze złością, podając Królowi pergamin. Kaspian spojrzał na list. Głosił on: ,,Dziś, Wielkie Pola, obok Baszty Marmurowej. Bitwa Narnia – Lutarnia”.
Polskaaaa, biało-czerwoni!

-O nie! Tego już za wiele! – krzyknął. Pobiegł do Centaura, głównodowodzącego, każąc mu zbierać armię i wyposażyć ją w broń. Potem wszedł do komnaty Aslana. Ten tylko powiedział, iż Lutarnia nie jest krainą wykształconą militarnie i łatwo będzie ich pokonać.
Nie to co te wykształciuchy z Narnii.

-Za Narnię! – ryknął Kaspian. On, Karol, centaury i twardsze wojsko ruszyli wprost na Lutarnianów,
*Mori zastanawia się, co to jest wojsko miękkie*
Deigh: I to wszystko się dzieje w jego sypialni.


Zuzanna i Anna, razem z resztą łuczników, stały dalej, a reszta, obsługująca broń, rozstawiona była po bokach.
”Proszę zresetować miecz.”

Strategię obmyśliła Zuzanna, która aktualnie napinała łuk.
Brak konstruktywnego komentarza.
Deigh: Hahaha!


Nagle w powietrze uniósł się huk tysiąca zderzających się mieczy.
Deigh: Rzucają się mieczami?

Po kilku sekundach słychać było krzyki, napięte katapulty,
*Mori podaje Nospę*

prucie strzał przeszywających powietrze.
*Amano podaje nici*

Ale dla jednej, jedynej osoby nie liczyło się nic z tego. Karol, na swym koniu, galopował naprzód, wprost ku swojemu ojcu.
-Chcesz zabić swojego tatę? – zapytał Marek XVII Lutar, kiedy Karol silnie uderzył mieczem w jego miecz.
Tak, Lordzie Vader.
Deigh: Ma krzepę jak sparował galopującego konia..


-Zabić – nie, pokonać – tak – odparł zgodnie z prawdą Karol i zadał ojcu kilka umiejętnych ciosów. Kaspian rozłożył na łopatki Marka XVIII, który właśnie został ściągnięty z pola walki.
Nie dość, że znają tam mało imion, to jeszcze muszą je ściągać z Internetu.

Tymczasem Anna i Zuzanna spojrzały na siebie. Chyba już czas wykorzystać harpie.
Mateczka Fortuna też tak myślała.

I chociaż Karol i Kaspian kategorycznie zabronili im tego, Anna zagwizdała na wielkie ptaki, które porwały kobiety wysoko w niebo, skąd trafiały raz po raz strzałami w któregoś z przeciwników.
Nie wygodniej było na gryfa wsiąść?

Inni łucznicy stale wypuszczali swe bronie, godząc wrogów,
Rzucali w nich łukami?
Deigh: To ci co strategii nie zrozumieli.


Zuzanna i Anna postanowiły namierzać co ważniejszych rycerzy i to ku nim kierować, z tej wysokości śmiercionośnie, strzały.
Ci ważniejsi mieli złote smoki wokół portrecików.

,,Rzeczywiście” pomyślała Zuzanna ,,Lutar nie przemyślał nic. Pooznaczał ważniejszych w jego wojsku kolorem złotym, a tych najlepszych platyną”.
No jak wyżej.
... To oni mają zbroje z PLATYNY? Nieźle. Platyna jest ciągliwym metalem. Zbroja lepsza jak z brązu.
Deigh: Z łuku? W płytowe zbroje? Say WHAT?


I chociaż pozornie Zuza i Anna były niegroźnymi, dziwnymi kobietami na harpiach, zdziwieni, trafieni ich strzałami rycerze padali jak muchy.
Czyli długo bzyczeli.
Deigh: łucznicy wrogiej armii byli zajęci waleniem do kotłującej się własnej armii w środku pola.


-Nigdy ze mną nie wygrasz – śmiał się Marek, umiejętnie odpierając ciosy syna.
-Tak ci się tylko wydaje – mruknął Karol. I na chwilę przestał machać mieczem.
*Mori macha mieczem* Weeee are the champioooons...!
Deigh: …


Marek chciał wykorzystać okazję i zadać cios ostateczny, Karol był szybszy. Jednym uderzeniem ręki zrzucił swojego ojca z czarnego, wiernego rumaka, zeskoczył ze swego konia i przystawił ojcu miecz do gardła.
-Nigdy więcej nie wyzywaj Narni na pojedynek
W końcu jedna armia kontra jedna armia.

Kaspian poklepał go z uznaniem po plecach, Anna, dopiero lądując obok niego, przytuliła z uznaniem.
Jak się tuli z uznaniem?

-Miałyście tego nie robić – zdenerwował się Kaspian.
-Och, cicho bądź – wykrzyknęła Zuzanna i zamknęła mu usta pocałunkiem. Zwycięstwo, niby wino, odurzyło ich i napoiło euforią, która wygnała z ich umysłów i ciał zmęczenie.
I talent pisarski.

Rozdział XII: ,,Bo teraz wszystko ma sens..."
Mori: Jedyne co mam to złudzenia...

Zuzanna napięła łuk.
Co, znowu?!
Deigh: Show off, bo wie jak obsługiwać ;p


Kolejna strzała z świstem przecięła powietrze. Czy warto było tak się trudzić, by być dobrą łuczniczką? Przecież jest Królową. Nie musi walczyć. Ale chce.
Dostała łuk, który nie pudłuje. Ale się natrudziła.

-Brawo, Zuzanno! Teraz ja! - krzyknęła Anna i tym razem to jej strzała przeleciała z świstem, trafiając w środek tarczy. Zuzanna popatrzyła na nią z uznaniem.
-Zuzanno, masz czasem wrażenie, że coś, co robisz, kompletnie nie ma sensu? - zapytała Anna.
Znaczy poza pisaniem tego fanfica?

-Jezus Maria, co jej się stało? - biadoliła Anna, stojąc przy drzwiach komnaty, w której leżała Zuzanna.
Pomyliłaś wyznania...

-Zamknij się w końcu! Myślisz że tylko Ty się martwisz? Badają ją lekarze, a Ty przeszkadzasz! Opanuj się - strofowała ją Maria, podnosząc głos. Nagle usłyszeli dochodzący z komnaty śmiech. Wrota otworzyły się i
... wciągnął je tunel podprzestrzenny, koniec.

wyszedł stamtąd Aslan, niezbyt przygnębiony, ale jego wyraz twarzy nie zdradzał niczego.
-Trzeba zwoływać ludzi na pogrzeb? - przestraszyła się Anna,
Pełna wiary...

-Nie na pogrzeb - usłyszeli, pełen śmiechu głos z nutką ironii.
*Amano wyobraża sobie Aslana roflującego pod komnatą*

Po chwili z komnaty wychylił się tylko Aslanowi znany mędrzec. - Raczej powiedziałbym, że na chrzest.
Amano: Właściciel zoo.
Mori: Chował się po krzakach i chodził kanałami.


Kaspianowi złość na zbyt wesołego mędrca zamarła na twarzy.
Ale że co jak?!

Potem pojawił się uśmiech. Maria i Anna płakały ze szczęścia, tuląc się do siebie, a Karol poklepał Kaspiana po plecach.
-Czy to znaczy, że ja będę ojcem? - zapytał Kaspian z niedowierzaniem.
Nie, listonosz.

Maria pokiwała głową.
Czyją?

-Och, Ty głuptasie! - szepnęła, tuląc go do siebie. Wszyscy tak bardzo się cieszyli, iż nie zauważyli wychodzącej z komnaty Zuzanny.
Już jej przeszło...?
Deigh: Dzieci mają dzieci?


-Widzisz, Anno, to co mówiłam było prawdą. Stało się coś złego, by mogło stać się coś lepszego. Bo teraz wszystko ma sens - szepnęła jeszcze Zuzanna, kiedy Kaspian prawie ją dusił.
Uduś! Uduś!

Przepraszam, że dopiero dziś, ale było Oblężenie Malborka i niezbyt miałam czas.
Amano: Też bym nie chciała jej wypuścić.

Rozdział XIII: ,,Nie rozumiesz, że nie możesz?"
Jest Viagra!

Pani Pevensie podparła głowę rękoma.
Ładnie wyglądały na kominku.

-Ale oni pięknie razem wyglądali! - zachwycała się Łucja, opowiadając matce o momencie zaślubin.
-Ee tam, wygląd, najważniejsze że na ich cześć strzelili siedem razy z armaty, co oznacza szczęście - emocjonował się Edmund.
Mori: A na pogrzebach strzelają trzynaście?
Amano: Nie, najpierw strzelają, potem chowają.


A pani Pevensie cieszyła się z tego, bo czyż można nie cieszyć się ze szczęścia swoich najbliższych. Piotr udowadniał, że można. Chodził jak struty.
Było nie zostawać na weselu...
Deigh: Sraczki dostał.


-Co się dzieje, Piotrek? - zapytał Edmund. Starał się być opiekuńczy, i chociaż nie za bardzo mu to wychodziło, bo zabrzmiało to jak zarzut, miał dobre chęci.
-Nic. Odczep się - zbywał go brat. Aż w końcu powiedział:
-Bo ona jest w Narni, ma kogoś, kogo kocha, ma męża! A ja?
A ty nie masz męża.

Moje serce zostało tam, z nią,
Ale Kaspian jest hetero...

ale świadomość, że nigdy tam nie wrócę, że nie zobaczę Marthy... - krzyczał Piotr.
-Jakiej Marthy? - zapytał szybko Edmund. Piotr zarumienił się i syknął ,,Nieważne".
On ma Mhrochną Tajemnicę (Tm).

-Zuzanno, mogłabyś wstać? - zapytał zdenerwowany Kaspian po półgodzinnej próbie wyciągnięcia Królowej z łóżka.
Deigh: To jak on to wcześniej próbował zrobić?

-Zostaw mnie, źle się czuję - jęknęła Zuzanna w odpowiedzi.
-Dobrze - zrezygnował Król. Co prawda, było to Zuzannie nie na rękę, ponieważ chciała jeszcze chwilę z nim pobyć, ale cóż - musi płacić cenę za zaniechanie wzięcia się w garść i wstania z łóżka.
Ale jest promocja, tylko 2.99.

Kiedy jednak porozmyślała chwilę nad tym, jak się czuła i czy jej się poprawiło postanowiła podnieść się i małym spacerkiem powitać nowy dzień. Zrobiła, jak planowała. Przechadzając się po dziedzińcu, a potem po ogrodach, słyszała jakieś krzyki.
To tylko sąsiada mordują.
Deigh: A tam, pranie się rozdarło ;p


Podeszła do żywopłotu, który robił tu za mini labirynt.
W tym tygodniu zgubili tam już trzy pokojówki i jednego szambelana.

Spojrzała przez rozłożyste gałęzie krzewu i zdumiała się. Zobaczyła Annę, zapłakaną, jeszcze w koszuli nocnej, i Karola, w zbroi, na koniu.
Deigh: Z lekka przetrzebiony ten żywopłot.

-Nie rób tego! Nie jedź tam! Oni...Wezmą Cię w niewolę! Zabiją Cię! - krzyczała Anna przez łzy.
-Nie zrobią tego! - zaczął śmiało. - Kochanie, dlaczego nie chcesz się zgodzić?
Aż nasz pies zapiszczał.
Deigh: Są 2 uda, abo się uda, abo się nie uda.


-Czy ty jesteś głupi? Czy nie rozumiesz, że nie możesz? - krzyknęła z wściekłością.
-Nie, nie jestem głupi i nie, nie rozumiem - odparł z uśmiechem.
Orly was asking for you.

Chciał rozładować napięcie, przytulić Annę i jechać do Lutarni, aby podpisać rozejm. Kaspian nie chciał tego zrobić, aby ,,nie opuszczać Zuzanny", więc powierzył ten obowiązek Karolowi.
-Przestań! - ryknęła Anna i podbiegła wprost do żywopłotu, próbując przez niego przemknąć, ale wpadła na Zuzannę. Anna jednak nie miała pretensji do Królowej.
”Ojej, przejechałem cię, ale nie martw się, nie mam do ciebie pretensji.”

-Och, jak dobrze że jesteś! Wytłumacz temu palantowi, żeby nie jechał do Lutarnii! - poprosiła Zuzannę.
-Karolu, słyszałam, że chcesz odwiedzić rodzinę - zaczęła pogardliwie Zuzanna. Lubiła Karola, ale podzielała zdanie Anny.
-I Ty przeciwko mnie? - zapytał zdumiony Karol.
*Amano podaje Zuzannie sztylet*
Mori: A o ciebie pytał Brutus.


-Nie. Ja jestem po środku i proponuję ci wziąć jeden oddział wojska i jechać z nimi - odpowiedziała Zuzanna.
-Dobrze, na to mogę się zgodzić.
Oddział wojska... weź od razu regiment.

Tobie się na mózg nie rzuciło, nie to co poniektórym - dodał, już żartobliwie, Karol.
-Uważaj! - krzyknęła Anna, podnosząc z ziemi kamyk i celując w Karola.
*Mori zagląda pod stół* Nie ma. *Pod dywan* Tu też nie. *Za okno* Sens jednak ucieka.

Rozdział XIV: Coś innego
Koniec?!

Dzisiaj mam trzy sprawy, które chciałabym poruszyć na wstępie. Moja przyjaciółka ma dziś urodziny, więc publicznie chciałabym jej życzyć wszystkiego naj, naj, naj, spełnienia wszystkich marzeń i idealnej osoby na przyszłość. Buziaki, Paulinko. Dwa: na razie nie powiadamiam o notkach z powodu tego, iż na komputerze z którego piszę nie ma gg.
Dyć katastrofa!

Trzy: dziś w notce nie wystąpią Kaspian & Zuzanna w roli głównej i nie chcę słyszeć zbiorowego ,,łeeee".
Mori i Amano: ŁEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!
Deigh: *runs to the hills*


Start!
Haikeeba!

Karol galopował na rumaku o wdzięcznym imieniu Marcepan.
Amano: Mój się nazywa Kokosowy z Wiórkami.
Mori: A gdzie Pimpuś?
Deigh: Zjedli.


Za nim jechało sześciu centaurów. A przed nim rozciągał się zamek niczym z bajki.
Neuschwanstein!

Wokół leniwie rozlewało się jezioro,
Zbieramy na powodzian.

w przypływach złości połykające krzewy nad jego brzegiem.
Amano: Ale to łykowate...
Mori: Ale to JEZIORO!


Dalej był sad, który złocił się i różowił tysiącem kwiatów, które, zdawałoby się, lada chwila miały zmienić się w owoce.
Ale zrobiły ludziom na złość i zmieniły się w motyle.

Ale tak się nie działo. W Lutarnii wszystko kwitło cały rok. Nikt, kto nie zobaczył tego zjawiska, nie wie, jak wyglądają przykryte białym puchem jaskrawożółte mieczyki, głębokie, lawendowe bzy czy wręcz purpurowe róże.
Nikt, kto nie brał LSD.

Nagle przed Karolem wyrosła brama, ogromna, drewniana,
... cętkowana, kręta...

wyglądająca jakby była wielkim, wściekłym strażnikiem. Ale...zaraz otworzyła się, a za nią Karol ujrzał dwóch strażników, ubranych kolorowo i wesoło.
Amano: Wyobraziłam sobie kolesiów w różowo-złotych wdziankach..
Mori: Też mają paradę równości?


Bowiem w Lutarnii prawie nic nie posiadało szczypty powagi. Karol wjechał na dziedziniec, sprawdzając czy centaury podążają za nim.
Deigh: Zawsze mogły zwiać na pastwisko.

Tak było, Książe(bo Karol był Księciem Lutarnii) zsiadł więc z konia, oddał go centaurowi, który zostawał na straży i wraz z pozostałymi narnijczykami udał się do Sali Tronowej, prosząc o audiencję u Króla Marka.
”Nie musisz już uginać się pod ciężarem korony..."

Kiedy do sali wszedł barwnie ubrany ojciec, Karol nie mógł powstrzymać śmiechu.
Czy on się tam tak zupełnie przypadkiem nie urodził?

Marek XVII Lutar nigdy nie umiał ubrać na siebie nic normalnego, prócz zbroi. Teraz jego nogi otulały ciasne, czarne spodnie, które wieńczył czerwony pas. Powyżej czerwona koszula z bufiastymi rękawami, a na głowie korona.
Amano: Średniowieczny Star Trek.
Mori: I ma gekona!


-Karolu! Czyżbyś wrócił? - zapytał Marek, na co Karol pokręcił głową.
To hologram.

-Teraz mój dom to Narnia.
Do końca świata nie spłacę kredytu.

I w jej imieniu pragnę popisać rozejm i te oto oświadczenie, które brzmi ,,Ja, Marek XVII Lutar, przysięgam nie knuć podstępów co do krainy o nazwie Narnia, nie przesuwać jej granic geograficznych i nie krzywdzić żadnego, ależ to żadnego mieszkańca szanowanej krainy".
”Krainy o nazwie nawias kwadratowy wstawić imię krainy zamknąć nawias.”
Deigh: „…oraz jeść warzywa, dawać na tacę, myć zęby i nauczyć się stepować.”


Podpiszesz albo czeka Cię kolejna bitwa, w której już Cię nie pokonam, lecz zabiję - syknął Karol, odrzucając na bok grzywkę wpadającą mu do oczu.
Amano: EMO!
Mori: I przepisz to tysiąc razy i szlaban na Elder Scrolls.


Marek wziął więc do ręki pióro i
... nie wychodził z komnaty przez tydzień.

Tymczasem w Narni, na zamku trwała sielanka. Wszyscy byli szczęśliwi, wszystkim powodziło się dobrze,
Zwłaszcza tym naokoło jeziora.

nawet Aslan świętował z Zuzanną, Kaspianem, Marią i Anną. Co świętowali? Istnienie. Narni, swoje własne, czarów.
E?
Deigh: Nawaleni jak stodoły.


Nagle posłaniec dostarczył list.
Teleportował się.

Kaspian z doświadczenia wiedział, że list nie oznacza nic dobrego,
Trzeba czytać, a on miał problemy z dłuższymi słowami.

więc, nie chcąc denerwować Zuzanny, chciał go zabrać posłańcowi.
”Oddawaj, to mój list!"

Rozdział XV: ,,Śledztwo?"
Amano: Nie, szprot.
Mori: W11.


,,Kochana córeczko!
Nawet nie wiesz, jak za Tobą tęsknimy – ja i ojciec. Mam nadzieję, iż jesteś szczęśliwa z Kaspianem. Muszę Ci jednak coś wyznać. Ja, jako dziewczynka przenosiłam się ze swoją siostrą Lucią do Narni. Lucia też została żoną pewnego władcy, Marka XVI Lutara. On zabił ją. Jeśli Kaspian chociażby sugerował taką skłonność, uciekaj czym prędzej.
*Amano umiera ze śmiechu*
Mori: O nie, dziwnie na mnie patrzy! To SKŁONNOŚĆ!


Poza tym, napiszę Ci co u nas. Piotr jest zły, ponieważ nie wróci do Narni, kończy więc szkołę i nie zaprząta sobie głowy niczym innym.
A z ludzkiego na nasze?
Deigh: Ma szlaban na szafę, tunele metra i inne ciemne miejsca.


Łucja i Edek w kółko opowiadają o Twoim ślubie. Łucja nie może nacieszyć się Twoim pięknym wyglądem i nastrojem uroczystości, Edek opowiada o tym, że Twój mąż jest waleczny i mężny. Ja nadal pracuję jako hafciarka, a ojciec przeniósł się na wyższy poziom w urzędzie. Powodzi nam się dobrze. I muszę Ci coś powiedzieć, kochanie. Jest jedno miejsce, z którego możesz wysyłać pocztę na Ziemię, czyli mi odpowiadać. Idź z Aslanem, powiedz, że o tym miejscu opowiedziała Ci mała Streengty(to moje panieńskie nazwisko).
Stringi?!

-Zuzanno, nie płacz – prosił Kaspian, gładząc ją po włosach.
-Ale to łzy szczęścia, że u nich jest wszystko dobrze – powiedziała Zuzanna. I wtedy do sali wjechał Karol.
No ten to ma wyczucie!
Deigh: Ze tez oni dla każdej sali maja podjazd dla koni.


-Podpisałem rozejm – krzyknął wesoło, machając podpisanym dokumentem. Kaspian ucieszył się i zapanowała atmosfera radości i zwycięstwa.
*Mori umiera, Amano już gnije*

Tylko Zuzanna powtarzała w myślach ,,Otwieram Ci wszystkie drogi. Idź, i bądź szczęśliwa”.
Amen.

Te słowa ostatecznie wymiotły wyrzuty sumienia, iż została w Narni.
Lu-Tze is not amused.

Minęła zaledwie noc, kiedy w narnijskim zamku pojawił się gość.
Mori: Czym chata bogata...
Amano: ... tym więcej wyniosą.


-Kim jesteś? – zapytał Kaspian, chodź nieznajomy kogoś mu przypominam.
Kopciuskiem.

-Nazywam się…E…Euzebiusz. Przybyłem tu z odległej krainy.
Amano: A ja myśałam, że Eustachy to głupie imię.
Mori: Smolarek.
Deigh: Do boju Pols…! Who am I kidding…


Kaspian pokiwał głową i zaprosił gościa do komnaty, która była dla niego przeznaczona. Na obiedzie gość powiedział trochę więcej o sobie.
-Jestem bratem króla Lutarnii, wyemigrowałem jednak z tego kraju i przeniosłem się do…Termido, krainy łowów, gdzie są szkoleni myśliwi i łucznicy – błysnął uśmiechem Euzebiusz, patrząc na Zuzannę, następnie przenosząc wzrok na Annę.
Nie jestem kosmitą.
Deigh: …i po monopolu, on tez wiedział jak obsługiwać łuki!


-On coś knuje – powiedziały razem i zaśmiały się.
-Kogoś mi przypomina… - zaczęła Zuzanna.
-…spojrzał na nas, kiedy mówił o łucznikach… - uzupełniła Anna.
-…i pochodzi z krainy, której nikt nie zna! – zakończyła Zuzanna.
-Śledztwo? – zapytała Anna, kiedy skierowały się w stronę balkonu nieznajomego.
-Ta… - chciała powiedzieć Zuzanna, ale zamilkła, słysząc śmiech Marii dochodzący z komnaty gościa. Zmarszczyła brwi i wsłuchała się w rozmowę.
-Och, Mario, jesteś taka fascynująca i mądra – powiedział Euzebiusz. Siostra Kaspiana roześmiała się.
Błyskotliwyś jak karetka na sygnale.

-Oj, chyba posprzeczałabym się, czy Ty nie bardziej – powiedziała z uśmiechem.
-Słodzą – szepnęła Anna, wystawiając język na znak obrzydzenia.
-A ja coś czuję, że ten cukier zamieni się w jad żmii – mruknęła do siebie Zuzanna, mrużąc oczy.
Quicquid latine dicitur, id sagax videtur.

Rozdział XVI: Miłość bywa ślepa
A czasami ma zeza.

I chociaż minęły już dwa tygodnie, śledztwo Zuzanny i Anny nic nie dało, a Maria nadal kochała się w Euzebiuszu.
-On jest taki niesamowity… - jęknęła z rozkoszą Maria, zwierzając się Zuzannie. – Opowiadał mi, jak jako dziesięcioletni chłopiec pokonał dorosłego mężczyznę.
A w kołysce udusił hydrę.
Deigh: Strzelił go z luku w krocze.


-Ona jest niemożliwa! – krzyczała Anna, wpadając do komnaty Zuzanny i Kaspiana. Króla nie było, ale znudzona Królowa siedziała na wielkim, pościelonym łożu.
-A co znowu? – zapytała Zuzanna, wskazując Annie, by usiadła.
-Oświadczył jej się! – krzyknęła ta.
-Przyjęła? – zdenerwowała się Zuzanna, podrywając się z miejsca. Syknęła z bólu i złapała się za brzuch. Jej nienarodzone dziecko, chociaż było jeszcze malutkie, czasem sprawiało jej ból.
-Przyjęła! I podpisała jakiś papierek!
Intercyzę?

-Jestem pijana szczęściem, Zuzanno – powiedziała Maria Królowej, kiedy ta wchodziła do jej komnaty.
-Jesteś pijana! Jesteś pijana, ale nie szczęściem! – krzyknęła Zuzanna. – Coś Ty podpisała?
-Idź na obiad, zresztą chodź, to się dowiesz.
Możesz przecież iść chodząc.
Deigh: Upijanie nieletnich art. 208 Kodeksu Karnego, grzywna albo w porywach do 2ch lat ;p


Poszły więc. Kiedy Zuzanna weszła do Jadalni, wszystko było normalnie.
Ponieważ Dra Czarneckiego zabito w sali balowej.

Były trzy puste miejsca. Jej, Marii i nieznajomego.
Wigilia w końcu...

-Mario, kochanie, chodź do mnie – poprosił słodkim głosem, a Maria, prawie lecąc nad podłogą, podbiegła do niego, o mało się nie przewracając.
-Oświadczenie brzmi: ,,Ja, Maria, siostra Kaspiana X, oświadczam, iż wraz z zawarciem ślubu z niejakim Markiem XVIII Lutarem przekazuję Narnię Lutarnii, a jego władcę skazuję na śmierć. Nie podlega rezygnacji”.
Reklamacji nie uwzględnia się.
Deigh: Czytanie tego grozi obumarciem szarych komórek...


-Co? – krzyknął Kaspian.
-Ja jestem Lutar! – krzyknął Euzebiusz, zrywając z czoła turban. I rzeczywiście – wyłonił się Marek XVIII! – I teraz, Kaspianie, królestwo jest moje!
-Nie jest! Nie zawarłeś ślubu z Marią! – krzyknął Kaspian. – Poza tym, nie masz praw do tej krainy!
-Ślub zawarłem, Kaspianie. Prawda, Mario? – zapytał Marek, a Maria pokiwała głową. Nadal była zakochana! – Więc prawa do tej krainy mam. Ponieważ to, że jesteś mężczyzną, nic nie znaczy!
Omg.
Deigh: Wrong, just wrong…


Rozdział XVII: Czarna rękawica
Polewka też. No mamy niezłą polewkę...

Zuzanna przewróciła się na drugi bok. Spała tak głęboko, iż nawet wpadające do komnaty, natrętne słońce nie obudziło Królowej. Miała dziwny sen…Szła piękną ścieżką. Oblane kwieciem drzewa tworzyły tunel, przez który przechodziła i szła dalej. Ptaszki śpiewały, wiatr grał na wiotkich liściach wierzb,
Kwiaty czuć, ptaki drą ryje, a ona nic!

a jakiś rozkosznie płynny falset zachęcał ją: chodź, Zuzanno. Przyjdź, Zuzanno. Wahała się, przecież to może być podstęp. Jakiś wewnętrzny głos szeptał ,,Głupia, nie idź!”. Ale ona starała się zaufać. Więc poszła. Zrobiła kilka kroków. I nagle ziemia zmieniła się w wysuszoną skorupę, rozkoszny głos nabrał skrzeczącej, piszczącej i jęczącej barwy, jakby ktoś zeskrobywał rdzę ze smutnych drzew w niczym nieprzypominających uprzedniego tunelu.
Rdza na drzewach?!
Amano: To chyba ten mech...


Cofnęła się w tył, ale przepiękna kraina nie wracała. Tylko to pustkowie, jak wrak na dnie, suche, zmęczone życiem.
Musisz wejść na tę najwyższą wieżę...

Zuzanna poczuła, jak po policzkach spływają jej łzy. Ale nie mogła się obudzić. Ręka w czarnej rękawicy złapała ją pod bok i porwała daleko od piękna, które na własne życzenie opuściła. I…obudziła się.
Amano: Jako wampir.
Mori: Zauważyłaś, że ostatnio wszyscy w tym fanfiku się budzą?


Oddychała płytko, szybko, z niepokojem, przerażeniem. Nawet słońce za oknem, kierując swój wzrok na Królową szarzało ze strachu.
To naprawdę są Drżące Wyspy, a ona jest Sheogorathem.

Do komnaty Zuzanny wszedł Karol, zupełnie przez przypadek.
Jasne.

Usłyszał sapanie i chciał sprawdzić, co się stało. Ujrzał zapłakaną Zuzannę, oddychającą ciężko. Wyglądała jak kupka nieszczęścia.
Kupka nerwów!

W myślach mówiła,,Przecież to głupi sen! Dlaczego tak ryczysz?!! Nie masz godności?”.
Godność ma narrator.

Ale coś nie pozwalało jej przestać płakać, chociaż wyprostowała się dumnie i starała się osuszyć oczy.
Suszarką.

-Coś się stało? – zapytał troskliwie. Był w końcu jej rodziną. Przecież był wnuczkiem siostry matki Zuzanny!
Bratem szwagra zięcia syna ciotki z trzeciej macochy adoptowanej.

Zuzanna zaczerpnęła powietrza i zaczęła mówić:
-Śniła mi się przepiękna Narnia. I głos, który mówił, żebym z nim poszła. Domyślałam się, że to podstęp, ale ciekawość zwyciężyła. No i potem znalazłam się na pustkowiu. I ktoś mnie porwał – zakończyła Zuzanna.
-Więc nigdzie nie wychodź, a jeśli to z kimś z nas – zaczęła Maria.
Genialna taktyka, dzięki Napoleonie.

-Tak. Noś przy sobie łuk i coś, czego dźwięk mógłby nas przywołać gdyby to ktoś z zamku był porywaczem – dodała Anna.
Na przykład róg?
Deigh: Fortepian.


-Mają rację. Bądź ostrożna – zakończył Karol.
-Brednie. Przejmujecie się głupim snem. Nic nie róbcie, oto i wyjście – powiedział obojętnie Kaspian, i niestety, mówił to szczerze. Zuzanna za to wybiegła z Jadalni i gnała przed siebie. Nie wiedzieć kiedy znalazła się na dziedzińcu. Przed nim. W sadzie. Za granicami zamku.
W fosie.

-O nie…Teraz to się stanie – mówiła i usiadła na ziemi. I rzeczywiście, po minutce ujrzała tunel z kwiecistych drzew. Usłyszała głos, który mówił, aby przyszła. Ale ona siedziała nadal. Dopóki nie poczuła dziwnej siły w nogach, która ją unosiła i kierowała do głosu.
Nie idź do światła!

Przeszła przez tunel. Nic się nie zmieniło. Ale nagle przed oczami mignęła jej czarna rękawica, która poderwała ją do góry. Słyszała swój krzyk, chociaż wcale nie chciała go wydać.
I tak ma teczkę w IPNie.

Zuzanna wbiegła do komnaty jej i Kaspiana.
-Tak się o mnie martwisz? – zapytała i uderzyła go wierzchem dłoni. Jej kostki zderzyły się z kością policzkową Kaspiana. To jego zabolało. – Mogło mi się coś stać! – krzyknęła. Złapał ją za rękę. Wyrwała się. – Błagaj o przebaczenie.
Deigh: Dominatrix.

Kaspian westchnął. Życie w miłości to prawdziwa kolejka górska.
A skąd oni to tam mieli?

Rozdział XVIII: ,,Pójdę go przeprosić"
Oj, głupia.

Zuzanna usiadła na łóżku Marii i zwierzyła jej się z tego, co czuła w związku z tym, iż Kaspian w ogóle nie przejął się jej złym snem.
-Zuzanno, chyba czas żebyś czegoś się dowiedziała – zaczęła nieśmiało Maria, skubiąc brzeg kołdry.
Już dawno powinniście byli mnie ściąć.

-Tak? – spytała niecierpliwie Królowa, chcąc poznać powód obojętności swojego małżonka.
-Kiedy Kaspian był mały, miał zaledwie roczek, umarła nasza matka. Potem zabrali mnie do Lutarnii. A mój braciszek został z wujem. I mocno wierzył w potęgę snów. Kiedy miał jedenaście lat, jego wuj odrzucił go, a ciotka stała się chłodną jędzą.
Było nie kazać jej spać w lodówce.
Deigh: Było to albo mikrofalówka.


Kaspian śnił o tym, że jeśli ucieknie, zaczną się o niego martwić. Raz miał nawet sen, iż po ucieczce ciotka mówi do niego ,,synku”. Uciekł więc. I od tamtej pory wuj go nienawidzi. Ciotka przejęła się, i owszem, ale przez wuja nie mogła nic zrobić. I co Ty na to? – zapytała Maria, na pół z wyrzutem, na pół z oczekiwaniem.
-Pójdę go przeprosić – odpowiedziała Zuzanna i poderwała się z łóżka. ,,Powinnam się domyślić, że coś się stało” myślała Królowa. Nie mogła sobie wybaczyć, iż nie pomyślała, że obojętność Kaspiana jest uzasadniona.
Brak konstruktywnego komentarza...

Zuzanna otworzyła okno. Do komnaty wpadł świeży wiatr,
... dupnął o podłogę, po czym wstał i przeprosił.

owiewając Królową zapachem rześkiego poranka. Kobieta uśmiechnęła się do siebie i odwróciła. Spojrzała na śpiącego w łożu Kaspiana. Jego blada twarz
Howgh.

-Czy jesteś gotowa, Zuzanno? – zapytał Aslan, wchodząc. Jego grzywę rozwiał figlarny wiaterek. Lew otrząsnął się ze strzępek powiewu i spojrzał na Królową.
Powiew zaklął, po czym wrócił do Rosji.

-Oczywiście. Ale…czy mogę wysłać kilka listów? – zapytała Zuzanna. Chciała do każdego wysłać list o innej treści. Najdłuższy oczywiście do Piotra – przecież to on nadal był królem Narni.
-Ależ oczywiście – odparł Aslan. Był taki oficjalny. Zuzannę zdziwił ton jego głosu.
-Aslanie, czy coś się stało? – zapytała Królowa z niepokojem.
Tak, zorientowałem się, że jesteś Mary Sue.

Zuzanna zasiadła do śniadania. Wysłała już listy do rodziny. Wzięła do ust kęs znakomitej pieczeni na zimno i pogryzła powoli. Potem w zamyśleniu włożyła widelec w usta. Jej brzuch był już zaokrąglony, ale na szczęście ona nie odczuwała tego boleśnie. Myślała nad imieniem dla swojego dziecka. Kaspian zapewne chciałby, aby jego syn, jeśli będzie to chłopiec, nazywał się jak on, ale Królowa uważała to za kompletne głupstwo.
Mori: Dionizy Antonio.
Amano: Gary Stu.


-Musisz mi powiedzieć, o co chodzi z tym Twoim snem – szepnęła Zuzanna, siadając naprzeciwko Kaspiana, na wielkim i wygodnym fotelu.
Amano: Bawi się w psychologa.
Mori: Kiedy byłem mały...


-Skoro tego chcesz…Kiedy byłem mały, zmarła moja matka.
Mori: A nie mówiłam?

Ojciec nie żył. Marię zabrali. A ja zostałem sam. Zupełnie.
Nie miałem nawet misia...

Co noc śniłem to samo – że na dobranoc tulę się do cioci, że ona szepcze mi coś do ucha, że całuje w czoło. Ale tak się nie działo. Następnego dnia dobranoc mówiło mi trzaśnięcie drzwiami, którymi przed chwilą wyszła niańka. Jedyną osobą, na którą mogłem liczyć był mój nauczyciel. Ale jego widziałem tylko kilka godzin dziennie. Aż pewnej nocy przyśnił mi się najpiękniejszy ze snów. Biegłem po kwiecistej łące. Byłem wtedy jedenastoletnim chłopcem, ale czułem się malutkim dzieckiem. Moje nogi skakały wśród kolorowych i pachnących kwiatków,
.... ale nie wiem, co wtedy paliłem.

wśród zielonych traw, wśród szumiących drzew. Po drugiej stronie polany stała ciotka z wujem. Gdy do nich dobiegałem, wyciągali ręce, tulili mnie i mówili, że kochają mnie, swojego syna. I budziło mnie kolejne chłodne ,,Wstawaj” od niańki. Tęskniłem za tym snem. Spałem więcej niż powinienem, chyba miałem nadzieję, że im więcej tego snu wyśnię, tym bardziej prawdziwym się stanie. Uwierzyłem w niego. Aż zdobyłem się na odwagę. Uciekłem. Wieczorem, kiedy już podmuch wiatru spowodowany zamknięciem drzwi zgasił świecę, ja otworzyłem szeroko okno i wyskoczyłem. Gnałem przed siebie. Przez jakąś łąkę. Ale na końcu nie czekali uradowani ciotka i wuj, ale armia.
Akurat mieli koncert.

Generał wziął mnie jak złego psa, za ubrania na karku i wsadził na swojego konia, jakby brzydził się mną.
Deigh: Co się stało z tradycją ciągnięcia niewolników za koniem?

Bolało. Wtedy postanowiłem, że oni nie będą rządzić moim krajem. Nauczyłem się wszystkiego. Ale dopóki nie spotkałem Ciebie, nie umiałem kochać i nie wiedziałem, jak to jest być kochanym – skończył Kaspian. Zuzanna miała w oczach łzy. Podeszła do Króla i przytuliła go. Ona nigdy nie miała takich doświadczeń. Zawsze była kochana. Przez matkę, rodzeństwo.
-Ale teraz masz mnie, niedługo będziesz miał jeszcze kogoś – szepnęła mu do ucha.
Twoja mamusia przyjeżdża?

Minęło kilka miesięcy. Zuzanna niedługo miała urodzić, Karol i Anna kłócili się i godzili, Kaspian szalał ze szczęścia, a Maria dziwnie chowała się po kątach. Ale nikt nie zwracał na to uwagi, ponieważ wszyscy myśleli tylko o Zuzannie i następcy bądź następczyni tronu. Nawet Aslan cieszył się na potomka Zuzanny i Kaspiana. Gdzieś głęboko, w swoim sercu kochał dzieci.
Z keczupem.

Sam miał wspaniałe dzieciństwo i pragnął, by dziecko Króla i Królowej też było szczęśliwe. Opiekował się więc Zuzanną i wspierał Kaspiana, radząc mu i dając wskazówki. Pewnego dnia, kiedy wracał z Królową z miejsca wysyłania listów na Ziemię, zauważył iż kobieta zachowuje się dziwnie.
Przecieka.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

DZIĘKUJĘ :*

ala pisze...

dopiski pod kawałkami tekstu są baz sensu